Media o festiwalu

WROGA DZIAŁALNOŚĆ

10. nocne teatralia strachy
Dziesiątą, jubileuszową edycję festiwalu sztuk alternatywnych Nocne Teatralia Strachy zainaugurował Teatr Ósmego Dnia spektaklem „Teczki”, który miał swoją premierę w 2007 roku, a dekadę później wybrzmiewa nad wyraz aktualnie. Czwórka aktorów: Ewa Wójciak, Adam Borowski, Tadeusz Janiszewski i Marcin Kęszycki zasiadają na krzesłach przy oświetlonych pulpitach i odczytują fragmenty (odnalezionych w tajnych archiwach Instytutu Pamięci Narodowej) tytułowych teczek z ubeckimi raportami.

Dziesiątą, jubileuszową edycję festiwalu sztuk alternatywnych Nocne Teatralia Strachy zainaugurował Teatr Ósmego Dnia spektaklem „Teczki”, który miał swoją premierę w 2007 roku, a dekadę później wybrzmiewa nad wyraz aktualnie. Czwórka aktorów: Ewa Wójciak, Adam Borowski, Tadeusz Janiszewski i Marcin Kęszycki zasiadają na krzesłach przy oświetlonych pulpitach i odczytują fragmenty (odnalezionych w tajnych archiwach Instytutu Pamięci Narodowej) tytułowych teczek z ubeckimi raportami.

Władza boi się niezależności artystów i ich sztuki – takie słowa padają w pewnym momencie. Brzmi znajomo? To jest właśnie największy atut poznańskiego przedstawienia. Dzisiaj, w obliczu nieustającej batalii o polską kulturę, świadectwo tych ludzi jest niezwykle ważne, krzepiące i potrzebne. Z cytowanych fragmentów (przerywanych krótkimi, inscenizowanymi scenkami i zapisami wideo z archiwalnych występów) dowiadujemy się m.in., że aktorom wytykano „wrogą działalność w ramach Teatru Ósmego Dnia”. Nie sposób odnieść wrażenia, że owe zarzuty są nader absurdalne, a ówczesna rzeczywistość rodem z Gombrowicza. Jednak coś pomogło im przetrwać trudny okres – była to przyjaźń i wiara w odzyskanie wolności artystycznej. Młodzi utopiści podają nam receptę, jak żyć w groteskowej rzeczywistości i przerobić polityczny nonsens w unikalną zaletę. Fenomenalna jest wg mnie Ewa Wójciak, ze spojrzeniem wciąż przepełnionym dziewczęcym idealizmem. Uśmiecha się do widowni z siłą i melancholią, które wydają się być sugestywnym dopełnieniem wybrzmiewającego tekstu. Towarzyszący jej mężczyźni nie pozostają w tyle, każdy z nich również był „nieuleczalnie chory na potrzebę idei”.

Teatr dokumentalny może być dla niektórych atrakcyjną okazją do zapoznania się z historią w nieco odmienny sposób, a dla innych czymś w rodzaju nużącego wykładu. W kontekście formy opartej na faktach, o „Ósemkach” pisał Roman Pawłowski w eseju opublikowanym w polskim wydaniu książki pt. „Rimini Protokoll. Na tropie codzienności”, wydanej przez Korporację Ha!art i Fundację Malta. Zauważył on, że na poziomie struktury można doszukiwać się pewnych podobieństw między poznańską sceną alternatywną a niemiecką grupą performatywną.

Po spektaklu odbyło się spotkanie z twórcami, podczas którego doszło do interesującej międzypokoleniowej dyskusji. Z niemałym przerażeniem konfrontowano aktualną sytuację społeczno-polityczną z przeszłością, lecz mimo to, końcowe wnioski przepełnione były nadzieją „na lepsze jutro”.

Wiktoria Tabak
Teatr dla was

MŁODZIEŃCZY BUNT KONTRA CHAPLINOWSKI ŚWIAT

10. nocne teatralia strachy
Drugiego dnia festiwalu Nocne Teatralia Strachy widzowie mogli zobaczyć m.in. skierniewicki Teatr Realistyczny, który do Krosna przyjechał ze spektaklem pt. „Bum”. Jest to opowieść o poszukiwaniu i utracie wartości. Ponura diagnoza konformistycznego społeczeństwa.

Drugiego dnia festiwalu Nocne Teatralia Strachy widzowie mogli zobaczyć m.in. skierniewicki Teatr Realistyczny, który do Krosna przyjechał ze spektaklem pt. „Bum”. Jest to opowieść o poszukiwaniu i utracie wartości. Ponura diagnoza konformistycznego społeczeństwa.

Cztery kobiety decydują się na radykalny krok. Wysadzają Polskę w powietrze, zastanawiają się przy tym, czym w ogóle jest ojczyzna. Czyn ten zyskał uznanie światowych przywódców, a z owych postaci uczynił zasłużone bohaterki i wywindował je na szczyt celebryckiej góry. Od tej pory problemem ludzkości stała się marka stroju, w którym celebrytki wyjdą na ulicę. Chanel, a może Dior? Dla odmiany dziś Armani – gdyż nie wolno zapominać, że podtrzymywanie zainteresowania swoją osobą należy do niebagatelnie trudnych zadań.

Scenografię tworzy kilka krzeseł, neonowy kontur granic Polski umieszczony w tyle sceny i podwieszane plastikowe szyby. Na tych ostatnich wyświetlają się okładki kolorowych pism na zmianę z cytatami takich osobistości jak Gandhi, Putin czy Gogol. Mimo szczerych chęci twórców nie do końca rozumiem potrzebę zastosowania niektórych rozwiązań. Być może chcieli oni ukazać za dużo, co spowodowało, iż końcowy wydźwięk dzieła jest chaotyczny i niespójny – nawiązujący jednocześnie do słynnych Warholowskich „15 minut sławy”, jak i do psychoanalizy. Częste odbieganie od środka osi dramaturgicznej na rzecz pobocznych wątków, traktowanych po macoszemu, burzy przekaz. Sama końcówka jest naiwnie idealistyczna. Wszak nie jest pożądanym słuchać w teatrze trywialnej recepty na życie zawartej w sentencji „bądź dobrym człowiekiem”.

Nieco później Teatr Nikoli zaprosił publiczność do swojej krainy. Należy przyznać, że ów świat jest niezwykły przynajmniej z kilku powodów. Rodem z cudownej ery kina niemego, w oparach dymu o zapachu drzewa sandałowego i przy akompaniamencie nagrań takich znakomitości, jak Ella Fitzgerald czy Peggy Lee, odbyła się podróż do ubiegłego wieku. Spektakl „Lolita Dolly” zainspirowany jest powieścią Vladimira Nabokova pt. „Lolita”. Obserwujemy zatem kolejne fazy dorastania młodej dziewczyny – od zawstydzonego dziecka po świadomie prowokującą swoją zmysłowością kobietę. Na scenie towarzyszy jej fascynujący, znacznie starszy mężczyzna – Humbert. Relacja, która rodzi się na naszych oczach pomiędzy tą dwójką, jest niebezpiecznie perwersyjna, a jednocześnie szalenie atrakcyjna i intrygująca. Bohaterowie kipią erotyzmem, lecz w zawoalowany sposób – charakterystyczny dla filmu pozbawionego ścieżki dźwiękowej. Całości dopełnia charakteryzacja. Tytułowa Lolita ubrana jest w coś pomiędzy bielizną – acz nie nazbyt zmysłową, z różowymi falbankami. To dość wyraźna aluzja do prawie rozwiniętej kobiecości. Aktorka, Dominika Jucha, zaprezentowała w ciągu zaledwie kilkudziesięciu minut szereg swoich umiejętności – począwszy od gry w tenisa, na nieprzyzwoitym uwodzeniu skończywszy. Wtórujący jej Mikołaj Wiepriew (dyrektor krakowskiego Teatru Nikoli) nie zostawał w tyle, tańczył, podskakiwał i bacznie się jej przyglądał.

Dawno już nie widziałam tak plastycznego przedstawienia, wypełnionego po brzegi niesamowicie rytmicznym ruchem scenicznym. Podczas trwania widowiska ze sceny nie pada ani jedno słowo, ale to zupełnie nie przeszkadza, a wręcz otwiera szerokie pole własnej interpretacji. Ukazana historia zmusza do refleksji, a tę najlepiej uwolnić przy dźwiękach jednej z piosenek Niny Simone, by móc powtórzyć za piosenkarką – „Czuje się cudownie”, gdyż taka właśnie atmosfera towarzyszyła widzom opuszczającym tego wieczoru teatr.

Wiktoria Tabak
Teatr dla was

WARZYWA, PERŁY I CIENIE

10. nocne teatralia strachy
Ostatni festiwalowy dzień zapewnił widzom rozmaite atrakcje. Początek to warsztaty i wykłady. Alicja Rokicka, z wykształcenia ilustratorka i reżyserka filmów animowanych, założycielka strony Wegan Nerd (Kulinarny Blog Roku 2014) opowiedziała o diecie roślinnej, a swoim słuchaczom sprezentowała potrawy do degustacji. Pysznie i odżywczo! Idąc za ciosem, bo przecież „w zdrowym ciele – zdrowy duch”, organizatorzy zaprosili do wygłoszenia prelekcji specjalistów zajmujących się fizjoterapią i dietetyką.

Ostatni festiwalowy dzień zapewnił widzom rozmaite atrakcje. Początek to warsztaty i wykłady. Alicja Rokicka, z wykształcenia ilustratorka i reżyserka filmów animowanych, założycielka strony Wegan Nerd (Kulinarny Blog Roku 2014) opowiedziała o diecie roślinnej, a swoim słuchaczom sprezentowała potrawy do degustacji. Pysznie i odżywczo! Idąc za ciosem, bo przecież „w zdrowym ciele – zdrowy duch”, organizatorzy zaprosili do wygłoszenia prelekcji specjalistów zajmujących się fizjoterapią i dietetyką.

Odbyło się również kilka wernisaży, a wśród nich wystawa fotografii Olgi Witowskiej pt. „Wstyd”. Artystka ukazuje w metaforyczny sposób wyolbrzymianie kompleksów. Powiększony kadr z niedoskonałością (blizną, raną) został naszyty na fotografie ciała człowieka obok miejsca, w którym rzeczywiście ów defekt się znajduje. Wniosek? Dopiero hiperbolizacja problemu zwraca nań uwagę osoby postronnej.

Zdrowie zdrowiem, a teatr teatrem. Kolejnym punktem programu była instalacja (nie spektakl – co podkreślała na samym początku reżyserka Dagmara Żabska) Teatru Figur pt. „Huljet huljet”. Jest to opowieść o krakowskim getcie widziana z różnych perspektyw. Widz, podążając za twórcami, odkrywa kolejne historie. Wszystko to dzieje się w mroku, który czasem zaburza delikatne światło wydobywające się ze starych mebli i walizek. Klaustrofobiczne pomieszczenia, wypełnione ciemnością, uruchamiają wyobraźnię i bardzo mocno oddziałują na odbiorcę. Szczególnie poruszający jest fragment, w którym twórcy wprowadzają na małą scenkę postaci, w towarzystwie ustnej opowieści o literkach. „B” jak babcia i jak getto B. Jest chłopczyk i dziewczynka – o czym mogą marzyć, dorastając pod presją traumy?

Przeżycie małego katharsis było efektem obcowania z Poławiaczami Pereł. Niewiele wiedziałam wcześniej o teatrze improwizacji, lecz ekscytująca po-spektaklowa dyskusja znacznie poszerzyła mój horyzont myślowy, ale o tym za chwilę.

Poławiacze Pereł Improv Teatr to grupa założona przez Przemka Buksińskiego, który tę odmianę sztuki przywiózł do Polski z Kanady. Panowie grają, edukują, trenują, animują – można by wyliczać bez końca. Jest to inicjatywa zasługująca na uwagę z kilku powodów. Przede wszystkim każdy ich występ jest eksperymentalny i unikatowy, tworzy się „tu i teraz”. Na efekt wpływa wiele czynników, wśród nich m.in. energia i zaangażowanie widowni, a także współpraca aktorów na scenie. Ostatni element jest szczególnie istotny, gdyż - jak sami twórcy przyznają – są przede wszystkim zespołem. Odpowiedzialność za powstały twór jest wspólna. Proponowany humor jest na wysokim poziomie. Nie bazuje na najniższych instynktach, dzięki którym zwykłe przekleństwo wywołuje salwę śmiechu. Wypowiedzi, mimo iż składane „na gorąco”, pozbawione są typowych błędów retorycznych, brzmią poprawnie i sensownie. Momentami aż trudno uwierzyć, że dramaturgia tworzy się na naszych oczach. Akcja jest dynamiczna i przez cały czas trzyma w napięciu. Chętnie zobaczę Poławiaczy Pereł podejmujących kolejne wyzwania!

X edycja festiwalu Nocne Strachy dobiegła końca. Przepełniona była po brzegi sztuką w najróżniejszych jej odmianach. Wykłady, filmy, wernisaże, teatr cieni i ruchu – niczego nie zabrakło. Zwracam jeszcze uwagę na fantastyczną organizację owego przedsięwzięcia, a także na atmosferę budowaną przez niewielkie komponenty, jak chociażby uzupełnienie strojów wolontariuszy o elementy wywodzące się z lokalnej kultury, czy oferta kawiarenki – kawa i herbata za uśmiech.

Wiktoria Tabak
Teatr dla was

CO O SZTUCE ALTERNATYWNEJ WIE LEKARZ?

10. nocne teatralia strachy
Staramy się, aby pierwsze było motto, które wybieramy wspólnie. Dzieje się to w trakcie burzy mózgów jeszcze przed ogłoszeniem naboru spektakli. Chcemy żeby ono nie było banalne i aby jego twórcą była osoba szczególna. Stąd na patronów kolejnych lat wybieraliśmy m.in. Szajnę, Kantora czy Beksińskiego. Chodzi nam także o aspekt lokalny i edukacyjny, czyli przedstawienie twórczości tych postaci, a także ich związków z naszym regionem.
Rozmowa z Pawłem Wroną

Staramy się, aby pierwsze było motto, które wybieramy wspólnie. Dzieje się to w trakcie burzy mózgów jeszcze przed ogłoszeniem naboru spektakli. Chcemy żeby ono nie było banalne i aby jego twórcą była osoba szczególna. Stąd na patronów kolejnych lat wybieraliśmy m.in. Szajnę, Kantora czy Beksińskiego. Chodzi nam także o aspekt lokalny i edukacyjny, czyli przedstawienie twórczości tych postaci, a także ich związków z naszym regionem.

Spektakle, muzyka, fotografia, warsztaty decoupage'u lub silent disco. To wszystko znajdzie swój czas i miejsce w Krośnie. 7 września rozpoczyna się dziesiąta edycja festiwalu sztuk alternatywnych - Nocne Teatralia Strachy. O tym, co się zmieniło, o stałych problemach i o mistrzach-wolontariuszach, w rozmowie z Agnieszką Markowską z Dziennika Teatralnego, mówi Paweł Wrona, dyrektor artystyczny Festiwalu.

Agnieszka Markowska: Jesteśmy przed 10 edycją Festiwalu Sztuk Alternatywnych – Nocne Teatralia Strachy w Krośnie. Jaka była motywacja organizatorów pierwszej edycji wydarzenia?

Paweł Wrona: - 10 lat temu w 2007 roku byliśmy młodą grupą licealistów. Od kilku lat aktywnie uczestniczyliśmy w życiu teatralnym. Graliśmy w spektaklach, z którymi wyjeżdżaliśmy na rozmaite festiwale teatralne, oglądaliśmy, rozmawialiśmy, a także braliśmy udział w warsztatach teatralnych. Zawsze brakowało nam miejsca spotkania ze sztuką alternatywną w Krośnie, mieście, z którego wszyscy pochodzimy. Wtedy w naszych głowach zrodziło się pytanie: dlaczego u nas nie może być takiego wydarzenia? I od momentu powstania tej myśli do samej już realizacji nie minęło zbyt wiele czasu, bo w tym samy roku odbyła się pierwsza edycja festiwalu Nocne Teatralia Strachy. Nieocenionym wsparciem okazała się Dorota Cząstka - dyrektorka Regionalnego Centrum Kultury Pogranicza w Krośnie, która pomogła nam w zmierzeniu się z tym wyzwaniem. I tak powstał festiwal teatru alternatywnego. Pierwsza edycja trwała zaledwie jeden pełny dzień (a raczej noc). Zaprosiliśmy wtedy pięć zespołów, których spektakle obejrzeliśmy wcześniej w różnych zakątkach Polski. Chcieliśmy się z nimi spotkać raz jeszcze i podzielić się tym, co nas urzekło z mieszkańcami Krosna. Warto zaznaczyć, że pierwsza edycja odbyła się w dopiero co otwartym budynku RCKP. To było we wrześniu. Postanowiliśmy trochę na przekór temu wprowadzać widzów podziemiami budynku, pokazać jego liczne zakamarki i razem przejść przez labirynt korytarzy by wyjść prosto na scenę. Zależało nam na tym, festiwal miał swój wyjątkowy charakter. Nie chcieliśmy, aby miał on tradycyjny schemat, kiedy to widz kupuje bilet, ma wyznaczone miejsce na widowni, a od aktora dzieli go spora odległość. Zlikwidowaliśmy te bariery, umieszczając widzów wraz z artystami na scenie.

Zakładka „Historia" na nowej stronie internetowej jest wciąż tworzona. Kto był pierwszym dyrektorem festiwalu? Kto był w grupie tworzącej Nocne Teatralia i jak on się zmieniała?

Festiwal został stworzony przez Dagmarę Bogacz, Natalię Czernicką i Annę Romańczak. To były trzy główne inicjatorki tego wydarzenia. Dopiero później pozwolono pierwiastkowi męskiemu dołączyć się do organizacji festiwalu i tak znalazłem się tam ja, Alan Bochnak i Fabian Schwartz. Co jest ważne – festiwal był i jest tworzony przez grupę przyjaciół. Naturalnie grupa ta zmieniała się, ze względu na różne losy życiowe. Wciąż jesteśmy w kontakcie. Ta wyjątkowa relacja daje motywację do ulepszania tego wydarzenia, jest tym głównym motorem do działań.

Jakie problemy towarzyszyły i wciąż są obecne przy powstawaniu i kontynuacji festiwalu?

Każdego roku problemy ciut modulują i staramy się na bieżąco z nimi dawać radę. Natomiast powracającym problemem jest czas. Obecnie żaden z organizatorów nie mieszka już w Krośnie. Jesteśmy w rodzinnym mieście przede wszystkim wakacyjnie. To stało się dużym problemem po 5 edycji. Jednak znaleźliśmy na to rozwiązanie przez powiększenie grona organizatorów - utworzenie grupy wolontariuszy. Jest to głównie młodzież z gimnazjów i liceów z Krosna. Regularnie przed festiwalem spotykamy się, ustalamy pewne rzeczy i działamy podzieleni na specjalne grupy zadaniowe. Drugim problemem jest wybór spektakli i wydarzeń, a następnie próba domknięcia harmonogramu w kilku dniach. Od 4 edycji festiwal jest dwudniowy. Myśleliśmy, że to rozwiąże nasz problem. Aczkolwiek od edycji 8 musieliśmy w końcu dojść do trzech dni festiwalowych. Co będzie dalej?

Problemy czasowe można byłoby rozwiązać na przykład zimową lub wiosenną edycja festiwalu.

Jeden raz, na próbę, postanowiliśmy zorganizować wieczór z monodramami – Teatr Intymnie. Dodatkowo podczas kilku edycji festiwalu Nocne Teatralia Strachy, przed głównym festiwalem, odbywały się Małe Teatralia Strachy. Wydarzenie skierowane do dzieci. Zapraszaliśmy specjalnie dla nich spektakle dobrane dla wieku przedszkolnego i wczesnoszkolnego, a także bajarzy m.in. grupę Baśnie Właśnie z Poznania. Jednak ze względu na nasze ograniczenia czasowe, finalnie skupiliśmy się na festiwalu Nocne Teatralia Strachy i to jego formułę staramy się rozwijać.

Co chcecie pokazać w trakcie festiwalu? Czego widz, który załóżmy, że nie czytał programu, może się spodziewać?

Staramy się, aby na scenie Teatraliów występowały głównie teatry alternatywne. I przez te 10 lat tak faktycznie było. Istotne jest dla nas, aby teatry prezentowały różne techniki teatralne, wywodziły się z nurtu niezależnego, offowego. Mnogość technik od teatru cieni, teatr lalek, teatr butoh, teatr dramatyczny, aż po teatr tańca, pokazuje atrakcyjność teatru i daje wybór. Zapraszamy także adeptów po akademiach i szkołach teatralnych. Jednak tematyka i główny nurt pozostaje alternatywny.

Czy na przestrzeni 10 lat są sztuki, aktorzy i ich konkretne role, które utkwiły szczególnie w pamięci?

Najbardziej zapadła mi w pamięci wizyta Bruno Freddiego z grupą Oloart z Mediolanu w trakcie 4 edycji festiwalu. Zaprezentowali spektakl Teatru Butoh – Ready Made Butoh, dwa performance oraz wystawę rękodzieła Freddiego, który zajmuje się nie tylko teatrem, ale wspomnianym powyżej rękodziełem, a także malarstwem.

Dobór motta do kolejnych edycji festiwalu jest wyzwaniem, które może tak samo ułatwić, jak i utrudnić zadanie. Kto jest za to odpowiedzialny? Czy pierwsze jest motto, czy dobór spektakli?

Staramy się, aby pierwsze było motto, które wybieramy wspólnie. Dzieje się to w trakcie burzy mózgów jeszcze przed ogłoszeniem naboru spektakli. Chcemy żeby ono nie było banalne i aby jego twórcą była osoba szczególna. Stąd na patronów kolejnych lat wybieraliśmy m.in. Szajnę, Kantora czy Beksińskiego. Chodzi nam także o aspekt lokalny i edukacyjny, czyli przedstawienie twórczości tych postaci, a także ich związków z naszym regionem.

Przywołał pan postać sławnego malarza pochodzącego z Sanoka. Wydaje się być ona mało, czy wręcz w ogóle niezwiązana z teatrem.

Owszem. Ten wybór został dokonany celowo w trakcie przekształcania się z festiwalu teatralnego w festiwal sztuk alternatywnych. Na plakacie 8 edycji pojawiła się nowa nazwa. Postanowiliśmy się otworzyć na to, co jest także poza teatrem.

Wracając do problemu motta. Jak wyglądały prace nad wyborem tegorocznego patrona i motywu przewodniego?

Motto pochodzi ze sztuki Wyzwolenie Stanisława Wyspiańskiego. W tym dramacie główny bohater walczy z postawami, w które postaci zostały wpędzone przez romantyzm. Chce on sztuki czystej, prawdziwej; takiej, która zmienia ludzi i skłania ich do czynu.

Motto staje się pewnym kryterium dla zgłaszających się teatrów. Jak wygląda ten proces? Jak dobierane są spektakle?

Jesteśmy jednym z bardziej otwartych pod tym względem festiwali. Nie ma u nas ograniczeń co do długości spektaklu, ilości aktorów, czy ich wieku. Dobieramy spektakle poprzez oglądanie i wnikliwą analizę zgłoszeń. Razem nad nimi się zastanawiamy i demokratycznie, co rzadko ma miejsce w teatrze, wybieramy te festiwalowe.

Wedle opisu festiwal ma mieć charakter międzynarodowy i za cel stawia sobie łączenie twórców polskich i zagranicznych. Jak ten zamysł był realizowany przez kolejne edycje i dlaczego jest mocno ograniczony w tym roku?

Podczas 10 edycji założenie to będzie realizowane przez wystawę Kasi Suro, która przyleci do nas z Barcelony i zaprezentuje wystawę ilustracji Polskie Bagaże. Próbujemy pozyskiwać teatry spoza Polski. Mamy karty zgłoszeniowe przetłumaczone na język angielski i wysyłamy zaproszenia do różnych teatrów. Istotnym ograniczeniem jest budżet. Jednak festiwal jest wciąż młody, rozwija się, a my staramy się przy każdej edycji, aby tego pierwiastka międzynarodowego nie zabrakło.

Plan tegorocznej edycji to trzy dni wypełnione nie tylko spektaklami. Jest bardzo dużo wydarzeń z różnych obszarów sztuki.

Festiwal otwieramy wystawą Polskie Bagaże. Jest to jedna z kilku wystaw, które będziemy prezentować nie tylko w czasie trwania festiwalu, ale przez kolejny miesiąc. Ważnym elementem jest wykład performatywny Huberta Michalaka z Uniwersytetu Opolskiego na temat patrona tegorocznej edycji – Stanisława Wyspiańskiego. Podobnie jak w zeszłym roku organizujemy warsztaty kuchni wegańskiej...

Wydaje się to być dość zaskakującym elementem planu...

Teoretycznie tak, jednak jak wspominałem jesteśmy otwarci na szeroko rozumianą sztukę. Poza tym na celowniku stawiamy sobie wynajdowanie i pokazywanie takich nieoczywistych elementów. Podobnie było z silent disco, które jako pierwsi wprowadziliśmy do Krosna kilka lat temu. Obecnie jest już tradycją, że tym punktem zamykamy całość. Podobnie może zaskakiwać organizacja spotkań z zakresu medycyny. Chcieliśmy jako organizatorzy dać coś jeszcze od siebie, skorzystać z wiedzy i naszych codziennych doświadczeń, a że wykonujemy różne zawody: lekarza, dietetyka, logopedy, wpadliśmy na pomysł takich spotkań.

W czasie trwania festiwalu odbędzie się aż pięć wernisaży.

Te związane z fotografią rozwinęły swoją formułę w zeszłym roku. Postanowiliśmy aby miało to charakter ogólnopolskiego konkursu „Wystaw się w Krośnie!", w którym do zdobycia jest grant pieniężny oraz możliwość prezentacji prac fotograficznych w Krośnie. Takim wydarzeniem okołoteatralnym są także koncerty. Do tej pory zamykaliśmy się w salach, kawiarniach, a w zeszłym roku wyszliśmy z muzyką na płytę krośnieńskiego rynku, dokładniej: pod drzewo. Stwierdziliśmy, że to jest to właściwe miejsce, mające nietuzinkowy klimat. Na rynku spotkamy się także na seansie filmowym w ramach kina plenerowego. W tym roku będziemy oglądać biografię o Wyspiańskim zrealizowaną przez Wytwórnię Filmów Oświatowych w Łodzi.

Proszę powiedzieć jak wygląda współpraca Stowarzyszenia i Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie? Czy jest ona prowadzona tylko w ramach festiwalu?

Festiwal nie istniałby bez tej instytucji i wsparcia pani dyrektor Doroty Cząstki, ale i wszystkich pracowników, którzy od samego początku są mocno zaangażowani w powstawanie i realizację formuły festiwalu. Mógłbym wielu pracowników wymienić, którzy wkładają w to wydarzenie wiele serca i dzięki którym możemy działać już dekadę. Bardzo ważni są akustycy, technicy, oświetleniowcy, sprzątający budynek – to oni zapewniają dobre, wręcz wyśmienite warunki do prezentacji na scenie kolejnych teatrów. Sam budynek jest nowy, wyposażony w wiele nowoczesnych sprzętów, ale bez odpowiednich ludzi i ich umiejętności to wszystko by nie zadziałało.

W zaproszeniu na festiwal znajduje się stwierdzenie, że wydarzenie to stanowi platformę spotkań z lokalnymi przedsiębiorcami. Jak jest w praktyce realizowane to założenie?

Az do 8 edycji byliśmy trochę schowani, zamknięci z festiwalem w ścianach Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza. Postanowiliśmy to zmienić i wyjść w przestrzeń miasta, aby być bliżej samych mieszkańców. Chcieliśmy w nasze działania włączyć jak najwięcej miejsc i przedsiębiorców. Nie chodzi nam jedynie o wsparcie finansowe, ale właśnie o zaangażowanie wyrażane poprzez możliwość zorganizowania wystawy w danym miejscu, czy chęci przekazania wytarzanych produktów, które możemy wykorzystać w ramach chociażby warsztatów wegańskich. Taka współpraca z lokalnymi firmami jest owocna i bardzo nas cieszy. Pokazuje to, że ludzie chcą się włączać w takie inicjatywy związane ze sztuką i wierzą w nie. A festiwal ma coraz większy wymiar prospołeczny.

Jaką rolę odgrywa postać wolontariusza w trakcie festiwalu? Czy jest grupa chętnych do współpracy?

Nasza współpraca zaczyna się w czerwcu, kiedy zaczynamy regularne spotkania, podziały na konkretne grupy i obowiązki m.in. te związane z promocją, czy samą organizacją. Chcemy aby nasi wolontariusze mogli nauczyć się jak najwięcej praktycznych umiejętności, na przykład: jak pozyskiwać środki na swoje projekty, jak je uruchamiać, jakie są alternatywne źródła finansowania, czyli chociażby te związane z crowdfundingiem. Współpraca ta ma także zachęcać wolontariuszy do podejmowania własnych działań. Cieszymy się, że część z nich podąża droga sztuki alternatywnej, realizuje się w niej. Co roku mamy grupę trzydziestu wolontariuszy podzieloną na kilka drużyn. To oni są naszym motorem i dlatego staramy się zapewnić im jak najlepsze warunki poprzez ubezpieczenia, warsztaty, pakiety gadżetów, a nawet noclegi. Jesteśmy z nich dumni. W tym roku mieliśmy z nimi mały problem, ponieważ zgłosiło się zbyt wielu chętnych, dużo więcej niż mogliśmy przyjąć pod nasze skrzydła. Może to świadczyć o pewnym prestiżu bycia wolontariuszem w trakcie Nocnych Teatraliów Strachy.

A czy taka współpraca może zamienić się w stałą?

Tak, bo m.in. Kamila Bargieł, Karolina Mięsowicz czy Alicja Moskal były kiedyś wolontariuszkami. Z biegiem lat zostały członkiniami naszego Stowarzyszenia. Nie robimy castingów. Decydujące jest zaangażowanie i nawiązywanie relacji. Mogę zdradzić, że w tym roku Stowarzyszenie powiększy się. Pragnę zaznaczyć, że my spędzamy ze sobą dużo czasu: przy organizacji festiwalu, wystawianiu spektakli, jeżdżeniu na inne wydarzenia teatralne. Te wyjątkowe więzi wtedy się tworzą.

Krosno i tradycje teatralne – festiwal i Pan, jako dyrektor wydarzenia tworzy już od dekady tę część historii miasta. Jak się pan czuje myśląc o tym?

Zastanawialiśmy się jak nasze działania wpłynęły na miasto. Zdaliśmy sobie sprawę, że jednym z naszych głównych celów było pokazanie tej innej twarzy teatru. W Krośnie były pokazywane przede wszystkim spektakle teatrów repertuarowych, czy młodzieżowych. A brakowało nam przestrzeni dla sztuki Alternatywnej. Postanowiliśmy wypełnić te lukę i patrząc na zainteresowanie kolejnymi edycjami, wydarzeniami, możemy zaryzykować stwierdzenie, że to się udało. Dodatkowo szczególny jest element edukacyjny, pokazywanie innego teatru, a także tego, że inicjatywy oddolne są ważne.

Skąd u pana, lekarza, zainteresowanie teatrem? Jak teatr wpisuje się w życie lekarza? Czy pojawia się wyłącznie przy okazji pracy nad festiwalem?

W liceum prężnie działałem w teatrze szeroko rozumianym. Na studiach nie chciałem oddalić się o teatru – zostałem recenzentem „Dziennika Teatralnego" i „Teatraliów". Dodatkowo organizowaliśmy ze Stowarzyszeniem warsztaty teatralne, tworzyliśmy własne spektakle, z którymi jeździliśmy po całej Polsce. Jednymi z ważniejszych przeprowadzanych przez nas już jako ludzi pracujących – dorosłych były polsko-ukraińskie warsztaty teatralno-cyrkowe dofinansowane z Narodowego Centrum Kultury. Dla mnie teatr jest odskocznią od codziennej pracy. Pozwala na inny kontakt z człowiekiem, również intymny, aczkolwiek intymny w innym tego słowa znaczeniu. W jednym i drugim przypadku ważna jest historia człowieka. Mam nadzieję, że nigdy nie zabraknie mi czasu na teatr.

___

Nocne Teatralia Strachy - festiwal sztuk alternatywnych, organizowany we współpracy z Regionalnym Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, powstał z inicjatywy Teatru s.tr.a.c.h. w 2007 roku. Od tego czasu nieprzerwanie powraca na Podkarpacie z każdym końcem lata. Wydarzenie to początkowo zrzeszało rodzime i zagraniczne teatry niezależne – jednak w miarę upływu kolejnych edycji, zyskując coraz większe rozmiary oraz nowsze odcienie, przerodziło się w międzynarodowy festiwal sztuk alternatywnych.

Agnieszka Markowska
Dziennik Teatralny

CAŁA SIŁA W WOLONTARIUSZACH

10. nocne teatralia strachy
Jeszcze nic nie można napisać o spektaklach, wystawach ani spotkaniach z artystami. Festiwal za kilka godzin będzie miał swoje oficjalne otwarcie. Jednak co tworzy wyjątkową atmosferę festiwalową w Krośnie to wolontariusze.

Jeszcze nic nie można napisać o spektaklach, wystawach ani spotkaniach z artystami. Festiwal za kilka godzin będzie miał swoje oficjalne otwarcie. Jednak co tworzy wyjątkową atmosferę festiwalową w Krośnie to wolontariusze.

Paweł Wrona, dyrektor Festiwalu Sztuk Alternatywnych, miał rację twierdząc, że wolontariusze są siłą napędową tego wydarzenia.

Po przyjeździe do Krosna udałam się prosto do Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza. Tam praca wre od 10. rano. Wolontariusze tworzą kawiarenkę. Każdy jest za coś odpowiedzialny, każdy wie, co ma robić i widać, że chcą, aby ich praca była jak najlepsza. Cały budynek wypełniony jest duchem artystycznym, pełnego zaangażowania w ideę festiwalu i poczucia wspólnoty. Stworzenie czegoś takiego wymaga dużego nakładu sił i wiary w to, co się robi.

W okolicach Centrum Kultury, a także rynku spotyka się wolontariuszy. Nie można ich przeoczyć. Torby z nadrukiem genialnego plakatu dziesiątej edycji (autorstwa Grzegorza Langnera) przyciągają uwagę. Charakterystyczna dla tej grupy jest także duża chęć pomocy, uśmiech i pełna gotowość do działania. Dlatego obiad jedzą szybko lub biorą na wynos, by móc być w Centrum Kultur. Dlatego również nie mogę iść na nogach do hotelu, bo jedna z wolontariuszek, Karolina, już idzie po klucze do samochodu, chce mnie odwieźć by móc po drodze pokazać kilka kluczowych miejsc. Przesada? Nie. Tak jest i warto o tym przekonać się samemu.

Dzisiejszy wieczór rozpocznie się wernisażem wystawy „Polskie bagaże" Kasi Suro. Po tym scenę teatralną otwiera spektakl Teatru Ósmego Dnia z Poznania. Ostatnim punktem programu jest spotkanie z artystami, które poprowadzi Hubert Michalak.

Agnieszka Markowska
Dziennik Teatralny

PIERWSZY WIECZÓR BEZ DYREKTORA

10. nocne teatralia strachy
Każdy szanujący się festiwal nie może zacząć się punktualnie. Program to jedna rzeczywistość, a sprawy organizacyjne i czasowe lubią rządzić się swoimi sprawami. W ciągu kilku godzin w Centrum Kultur Pogranicza było wiele, momentami skrajnych emocji. Zaczęło się miło, bo od wernisażu, kwiatów i wstępnych wzajemnych podziękowań, by później... Zapraszam do lektury relacji z pierwszego dnia Festiwalu Sztuk Alternatywnych w Krośnie.

Każdy szanujący się festiwal nie może zacząć się punktualnie. Program to jedna rzeczywistość, a sprawy organizacyjne i czasowe lubią rządzić się swoimi sprawami. W ciągu kilku godzin w Centrum Kultur Pogranicza było wiele, momentami skrajnych emocji. Zaczęło się miło, bo od wernisażu, kwiatów i wstępnych wzajemnych podziękowań, by później... Zapraszam do lektury relacji z pierwszego dnia Festiwalu Sztuk Alternatywnych w Krośnie.

Głos od początku mieli przede wszystkim wolontariusze, którym przypisano rolę prowadzących. W foyer galerii BWA bez mikrofonów lub donośnego głosu trudno otworzyć festiwal, zapowiedzieć wystawę i oddać głos przybyłej artystce. Warto zaznaczyć, że sama wystawa została zaaranżowana przez wolontariuszy, którzy dopinali ostatnie ilustracje przed 18.00. Praca wykonana bardzo profesjonalnie. Kasia Suro, autorka ilustracji, zaznaczyła, że w swoich pracach chciała zawrzeć alegorię rzeczy i cech zabieranych ze sobą w czasie emigracji. Są to przeważnie te elementy, które ciążą, są brzemieniem i emigrujący w pewnym momencie próbuje się ich pozbyć. Oczywiście z różnym skutkiem. Ilustracje pozwalają na konfrontację ze swoimi doświadczeniami. Każdy ma coś innego w plecaku, inne polish burden.

Jeszcze przed spektaklem było trochę przedłużających się przemówień, podziękowań m.in. od radnej Anny Dubiel, która kibicuje wydarzeniu od pierwszej edycji. Postawa godna pochwały, ponieważ kultura jako ta wciąż nieopłacalna działka, nie cieszy się dużym i szczerym zainteresowaniem polityków wszelakiego szczebla. Na scenie zabrakło Pawła Wrony, mózgu operacyjnego, który swoimi umiejętnościami m.in. w pisaniu projektów i pozyskiwaniu funduszy podniósł ideę festiwalu z okresowego załamania, co zaznaczyła Dagmara Bogacz, dyrektor administracyjna Festiwalu. Panowała atmosfera prawdziwej przyjaźni i bezpretensjonalności, czego przy otwarciach takich wydarzeń często brakuje.

Czas na spektakl „Teczki". Główna scena RCK została podzielona na część dla widowni i aktorów. Scenografia zamykała się w skrzyni z płaszczami, wieszakiem i rozwieszonymi płótnami, na których były wyświetlane fragmenty spektakli Teatru z Poznania, czy archiwalne zdjęcia z poprzedniej epoki. Każdy z czwórki aktorów Teatru Ósmego Dnia miał swoje podpisane krzesło, stolik z teczką. Na scenę wyszli: Ewa Wójciak, Adam Borowski, Tadeusz Janiszewski i Marcin Kęszycki. Cała koncepcja oparta jest o wyciągi z teczek IPN, w których opisywane były działania Urzędu Bezpieczeństwa wobec aktorów w latach 70. ubiegłego wieku. Aktorzy czytali donosy, opisy stworzone przez Tajnych Współpracowników, plany działań wobec nich aktorów, a także sprawozdania z ich spotkań (przeważnie określanych mianem libacji lub orgii) i spektakli wystawianych m.in. w Krakowie. Odczytywaniu towarzyszyły ironiczne uśmiechy aktorów, zdziwienie przy czytaniu kolejnych absurdów. Istotnie, wiele „recenzji" pułkowników były dość zabawne, momentami naiwne, tendencyjne i okraszone hasłami propagandy. To wszystko było przeplecione wyświetlonymi scenami z kilku spektakli Teatru Ósmego Dnia, recytowanymi fragmentami Biesów Dostojewskiego, Sołżenicyna, a także Stanisława Brzozowskiego. Na samym początku aktorzy mówili, czym był i zapewne wciąż jest teatr, ich teatr: pewnego rodzaju zakonem łączącym ludzi ideą wiary w teatr, jego moc, a także cel nadrzędny – służenia ludziom, nie zabawą czy szokowaniem, a przez pytania płynące ze sceny. Wartości: wolność i przyjaźń są tymi najważniejszymi. Natomiast, co pozostawia jednak pewien niesmak, nie mogło zabraknąć jednoznacznie kojarzących się haseł ze sceny typu „prezes" lub „500+", za co naturalnie otrzymuje się dość niskim kosztem brawa.

Kwadrans po spektaklu rozpoczęło się spotkanie z aktorami. Miał je prowadzić Hubert Michalak z Uniwersytetu Opolskiego, jednak jego rola sprowadziła się do zadania tylko dwóch pytań i jednej trafnej uwagi. Widownia tegoż spotkania przejęła prowadzenie spotkania. Rozpoczął rozgadujący się niemiłosiernie pan, momentami tracący główny wątek, ale zadający w końcu jedno ważne pytanie: czy nie jest przesadą zestawianie ze sobą teczek SB z rządowym programem pomocy rodzinie. Został on tradycyjnie zakrzyczany przez myślących inaczej, którzy nie byli zainteresowani jakąkolwiek refleksją. Dla tej części, jak i chyba wszystkich aktorów, zestawienie czasów PRL z obecnymi jest zupełnie adekwatne. Musiał także pojawić się nieśmiertelny motyw „tłumaczenia młodzieży historii", by ta (chyba wciąż nie myśląca i nie ucząca się), nie popełniła błędów z przeszłości. Z widowni padło kolejne pytanie, czy aktorzy mają pomysł jak niebanalnie zabiegami artystycznymi mogliby skomentować obecnie panująca sytuację, ale bez używania tanich środków na kształt prostych skojarzeń z poprzednim ustrojem. Prowadzący wtedy (moim zdaniem) słusznie zauważył, że może na takie coś potrzeba dystansu czasowego. Wedle aktorów i większości sali był w błędzie.

W całym tym spotkaniu zabrakło chwili i chęci na pogłębioną refleksję. Czasy PRL były trudne i skomplikowane, a obecnie sytuacja jest czarno-biała i jest oczywistością, po której stronie należy stać – taki wniosek można było wyciągnąć. Polityka miesza się ze sztuką, nic nowego i trudno jest to oddzielić. Jednak mam wrażenie, że kategoryczny podział ludzi na tych „za" i „przeciw" jest sztucznie tworzony przez nas samych. Wymuszany, bo należy się opowiedzieć po któreś ze stron. Nie ma czasu na namysł. A poziom histerii i teatralnego, przerysowanego i tym samym śmiesznego popadania w skrajności, jest taki sam po obydwu stronach.

Agnieszka Markowska
Dziennik Teatralny

DWA PLUS, DWA MINUS W DRUGIM DNIU

10. nocne teatralia strachy
Kolejny dzień festiwalu dla mnie został otwarty stwierdzeniem: „Dziennikarzem tak, czy siak możesz zostać, a lekarzem?". Usłyszałam to przechodząc przez główna scenę. Wypowiadała się jedna z wolontariuszek. Ekipa twardo stąpa po ziemi. Sztuka sztuką, zabawa zabawą, a przyszłość lepiej zaplanować. Zaryzykuję stwierdzenie, że widać wpływ dobrego przykładu przez dyrektorów festiwalu.

Kolejny dzień festiwalu dla mnie został otwarty stwierdzeniem: „Dziennikarzem tak, czy siak możesz zostać, a lekarzem?". Usłyszałam to przechodząc przez główna scenę. Wypowiadała się jedna z wolontariuszek. Ekipa twardo stąpa po ziemi. Sztuka sztuką, zabawa zabawą, a przyszłość lepiej zaplanować. Zaryzykuję stwierdzenie, że widać wpływ dobrego przykładu przez dyrektorów festiwalu.

Drugi dzień rozpoczęło przywitanie Pawła Wrony, który podkreślił, że festiwal jest tworzony dla publiczności; mieszkańcy Krosna są motywacją powrotu do rodzinnych stron i działania Stowarzyszenia i zastępu 30. wolontariuszy. Część teatralna rozpoczął Teatr Realistyczny ze Skierniewic ze spektaklem „Bum". Tematyka szamotała się między „bolącą mnie Polską", psychoanalizą, „mądrymi" cytatami na każdy dzień/załamanie i światem pustych celebrytek. Chaos problematyczny nie pozwolił na wyciągnięcie ani jednego zdania, które mogłoby towarzyszyć na dłużej po spektaklu. Ciekawym zabiegiem było posklejanie wypowiedzi światowych polityków i gwiazd po zorganizowanym przez bohaterki wybuchu Polski. Można się zgodzić, wielu by ulżyło bez „kłopotliwego" sąsiada.

Chwilę na oddech i złapanie równowagi dał Teatr Nikoli z Krakowa. Aktorzy w na szybko zaaranżowanej przestrzeni hallu Centrum Kultur poniekąd zapowiedzieli swój spektakl na głównej scenie. Zaprezentowana pantomima była taką czystą i przyjemną rozrywką; rozrywką w dobrym tego słowa rozumieniu. Te kilkanaście minut przypomniało typ teatru, który na głównych festiwalach w Polsce jest marginalizowany. A pozwala przecież dać tyle czystej radości i zbliżyć się do sztuki gestu, ruchu.

Równie wartościowy był wykład Huberta Michalaka o dramatach i nie tylko Stanisława Wyspiańskiego. Jeżeli w ten sposób byłyby prowadzone lekcje i zajęcia o czwartym wieszczu – postać ta byłaby zdecydowanie lepiej znana i rozumiana. Przy pomocy festiwalowych długopisów (czerwony to był Stańczyk), notesu (pognieciona karteczki – rodzina Mikołajczykówny, niepogniecione – rodzina Rydla), etui na telefon (Chochoł) zostali zaprezentowani bohaterowie „Wesela" i przy pomocy tych rekwizytów, pokazane zależności i trudności między nimi. Podobnie było z chyba wciąż niedocenionymi „Sędziami" Wyspiańskiego. W tym przypadku Michalak użył ładowarek i kabli USB. Doktorant Uniwersytetu Opolskiego na koniec stwierdził, że gdyby reżyserzy przeczytali ze zrozumieniem książkę Wyspiańskiego „Studium o Hamlecie", nigdy w Polsce nie zobaczylibyśmy źle lub tragicznie źle wystawionej tej sztuki. Dodatkowe wtrącenia m.in. o oprowadzaniu po bronowickiej chacie przez wnuczkę Wyspiańskiego dodawały tylko uroku wykładowi i rzeczywiście zmieniły kształtowana przez lata niechęć do wieszcza w zaciekawienie. Jak sam Michalak powiedział: za sukces uznaje to, że jedna osoba z widowni zadeklarowała sięgnięcie po „Sędziów". Ja będą ta drugą.

Z opóźnieniem rozpoczął się spektakl wspominanego Teatru Nikoli pt. „Lolita Dolly". Inspiracją dla scenariuszu duetu Wiepriew/Milmieister była słynna książka Nabokova. To, co widzowie otrzymali w hallu było przedsmakiem głównego spektaklu. Zachwycała postać stworzona przez Dominikę Juchę jakby żywcem wyciągniętą z niemego kina lat 20. Jej siła i fizyczna plastyczność pozwalały z wielkim wdziękiem przybierać kolejne pozy sławnej Lolity. Wbieganie między publiczność, wykonanie setki koziołków i przewrotów wymagają dużej sprawności, ale i teatralnego obycia ze sceną. Z Mikołajem Wiepriewem stworzy duet doskonały, który uzupełniał się w każdej minucie. Na długo pozostanie w pamięci scena gry w tenisa czy trudna jazda samochodem.

Na koniec otrzymaliśmy wykonywany ostatni raz monogram Dagmary Bogacz w reżyserii Pawła Wrony pt. „Moje szczęście". Zaryzykuję stwierdzeniem, że widać iż spektakl ma swoje lata. To jednocześnie można potraktować jako wskazanie zalety i wady jednocześnie. Zalety, bo było to klasycznie, poprawnie zrobione; bez głośnej muzyki, nawiązań do obecnej sytuacji politycznej, bez przekleństw i ostrych świateł, co notorycznie jest (nad)używane. Ze sceny bił spokój, opanowanie i chęć po prostu przekazania historii kobiety. A wada? Trudna do określenia. Może podskórnie czuło się, że jest to temat, tekst, z których grupa teatralna chce się pożegnać. Ach, i papieros. Kiedyś rekwizyt wykorzystywany wszędzie, przez wszystkich i z tymi samymi problemami z czujkami przeciwpożarowymi na scenie. Tutaj użyty subtelnie nawet przy wypuszczaniu dymu nosem przez bohaterkę. Czekam na kolejny spektakl Stowarzyszenia. Byłoby ciekawie zobaczyć Bogacz w innej roli. O czym bym zapomniała to również wprowadzający film w spektakl. Mieszkańcy, jak mniemam Krosna, wypowiadają się czym jest szczęście i co go tworzy. Odpowiedzi są różne, co jest oczywistością, jednak niektóre zapamięta się na długo. Wzruszająca była wypowiedź o szczęściu tworzonym przez już nieżyjącego męża, pracę w gospodarstwie i ukochaną krowę. Po momentami płynącym chaosie ze sceny, taka wypowiedź wydaje się być porządkującą i dającą dystans.

Agnieszka Markowska
Dziennik Teatralny

ZABAWY Z OGNIEM

10. nocne teatralia strachy
Zdradzę na początku, że trzeci dzień pod względem teatralnym był najlepszym. Wybór grup teatralnych i prezentowane przez nich techniki pozwoliły na stworzenie pola do dyskusji o tym, czego nie ma szans zobaczyć w teatrze repertuarowym. Bogactwo tej sztuki w pełni zostało odkryte przed widzami.

Zdradzę na początku, że trzeci dzień pod względem teatralnym był najlepszym. Wybór grup teatralnych i prezentowane przez nich techniki pozwoliły na stworzenie pola do dyskusji o tym, czego nie ma szans zobaczyć w teatrze repertuarowym. Bogactwo tej sztuki w pełni zostało odkryte przed widzami.

Dzień rozpoczął się od tego, co Paweł Wrona również włącza pod pojęcie sztuki alternatywnej. Były wege warsztaty z Wegan Nerd, czyli Alicja Rokicką z Krakowa. W czasie gotowania swoją prezentację dotyczącą m.in. uzależnienia od nikotyny omówił dyrektor artystyczny doktor Wrona. Po zapoznaniu się ze szkodliwością papierosów, ale i sposobem na walkę z nałogiem część wyszła na papieroska zapewne by omówić ten palący temat.

Popołudnie teatralne zaczęłam od spektaklu „Huljet, huljet" krakowskiego Teatru Figur. Sam spektakl miał miejsce w Piwnicy Pod Cieniami, ale zanim zeszliśmy do podziemi Dagmara Żabska zrobiła krótkie wprowadzenie. Zaznaczyła, że to co zobaczymy nie nazwałaby spektaklem, a instalacją teatralną. Każda scena to inne pomieszczenie, inna część piwnicy. Pierwszy raz brałam udział w tak wyjątkowym wydarzeniu. Autorzy skupili się na prezentacji życia w krakowskim getcie. Żabska mówiła, że jest to inny sposób myślenia o tamtym doświadczeniu, właśnie nie tylko przez śmierć, która była wszędzie obecna, nie przez statystyki, które w zaokrągleniach chcą zamknąć umarłych, a zaprezentować tę część historii przez codzienność. A ta składała się z wędrówek po przestrzeni otoczonej murem, nalotów, kontroli i ucieczek. To wszystko zostało zaprezentowane z perspektywy dziecka. Aktorzy zrealizowali instalację przez formę cieniowego teatru mansjonowego. Kompilacja chłodu, odpowiednio dobieranej do sceny muzyki, światła i mroku daje niezwykłą atmosferę i teatralne doznanie. Może zabrzmi to banalnie, ale żadne słowa i opisy nie oddadzą tego, co stało się pod krośnieńskim rynkiem. Teatr Figur za punkt odniesienia zrobił inspirację kilkoma zdjęciami z Muzeum Fabryka Emalii im. Oskara Schindlera. Ich wielka świadomość materiału, rzeczy i światła pozwoliła poruszyć trudny temat w niezwykle delikatny sposób. Za to doświadczenie jestem wdzięczna.

W kilka minut później znalazłam się w Sali Cechu Rzemiosł Różnych. Od jednej z recenzentek usłyszałam, że grupa Poławiacze Pereł Improv Teatr będzie czymś zaskakującym. Na początku miałam mieszane uczucia. Cały czas zastanawiałam się: co tu się dzieje? By na końcu stwierdzić, że warto było biec na to wydarzenie. Koncepcja w samym założeniu jest prosta. Organizatorzy wybrali film krótkometrażowy („The Smile Man"). Dwa dni przed wystąpieniem Poławiaczy w Krośnie przesłali aktorom kadr z tego filmu. Sama improwizacja zaczyna się od obejrzenia części tego filmu, by później na scenie i wśród widzów (bo po co się ograniczać) próbować dokończyć film. Teoria prosta i dająca dużo możliwości. Jednak mając taką swobodę trzeba być do niej dobrze przygotowanym: szybkość reakcji, riposty, prowadzenia wątku, tworzenia skojarzeń zależy od elastyczności aktora i tego, jak słucha swoich partnerów na scenie. Wymaga to dużej ilości godzin spędzonych na warsztatach, pracy samodzielnej, a także analizowania dokonań innych. Dynamiczności nadawało hasło: cięcie, często rzucone niespodziewanie dla wszystkich. Nie zabrakło również niekontrolowanego śmiechu na scenie, jak i chwil zawahania. Co urzekło na koniec to rozmowa aktorów z widownią, która wyszła dość naturalnie. Może wydawać się, że cóż to jest wejść na scenę i próbować dokończyć film. Jednak to tylko pozory. Spróbujcie.

Atrakcji ciąg dalszy, ale tym razem na rynku. Wolontariusze Festiwalu oraz Teatr Ognia Ignis zaprezentowali się podczas „Fireshow". Niezwykłym było obserwować jednocześnie zabawę i zmagania z potężnym żywiołem, jakim jest ogień. Ten spektakl był próbą przeniesienia w świat magii. I myślę, że to się udało. Hipnotyczny blask, muzyka i płynnie zmieniające się postaci na scenie wyznaczonej przez ogniste punkty, stworzyły coś wyjątkowego. I mimo próby zakłócenia tego widowiska (wspaniała i szybka reakcji Kamili Bargieł nie pozwoliła na to), wyjątkowa atmosfera udzieliła się wszystkim i trwała na rynku do rana.

Jadąc do Krosna nie wiedziałam do końca, czego mogę się spodziewać. Jednak, jak nie po raz pierwszy się okazało, grupa zapaleńców i miłośników sztuki potrafi zrobić o wiele więcej niż niejedna instytucja. Stowarzyszenie Teatr s.tr. a. c. h. oraz Regionalne Centrum Kultur Pogranicza tworzą historię teatru w Krośnie. Czekam na kolejną edycję zaskoczeń teatralnych.

Agnieszka Markowska
Dziennik Teatralny

KROŚNIENIE - CZĘŚĆ PIERWSZA

9. nocne teatralia strachy
Za nami dziewiąta edycja Festiwalu Sztuk Alternatywnych – Nocne Teatralia Strachy w Krośnie, organizowanego przez krośnieński Teatr s.tr.a.c.h. Za rok czeka nas jubileusz. Mówię: „nas”, więc nietrudno się domyślić, że bezczelnie zapowiadam się jako gość kolejnej odsłony. I mam nadzieję, że nie wrócę jako persona non grata, bo o Festiwalu zamierzam mówić dobrze. Oby moje słowa nie trąciły fałszywą miodopłynnością – nie mam żadnego interesu w fabrykowaniu nieszczerych komplementów.

Za nami dziewiąta edycja Festiwalu Sztuk Alternatywnych – Nocne Teatralia Strachy w Krośnie, organizowanego przez krośnieński Teatr s.tr.a.c.h. Za rok czeka nas jubileusz. Mówię: „nas”, więc nietrudno się domyślić, że bezczelnie zapowiadam się jako gość kolejnej odsłony. I mam nadzieję, że nie wrócę jako persona non grata, bo o Festiwalu zamierzam mówić dobrze. Oby moje słowa nie trąciły fałszywą miodopłynnością – nie mam żadnego interesu w fabrykowaniu nieszczerych komplementów. Festiwal szczyci się niemałą tradycją, choć w stołecznym środowisku nie cieszy się zbytnią popularnością. Właśnie dlatego przy wnioskowaniu o akredytację powodowała mną spora ciekawość. Na miejscu dowiedziałam się, że zwyczajowo pokazy mają miejsce w reprezentacyjnym Regionalnym Centrum Kultur Pogranicza. Tym razem zdecydowano się na odejście od wypracowanej formuły; wiele wydarzeń odbyło się w przestrzeni otwartej na krośnieńskim rynku, a także w różnych budynkach usytuowanych przy pobliskich ulicach. A zatem – w tak zwanych miejskich zakamarach, często pomijanych nawet przez lokalną społeczność. Sama strategia nasuwa skojarzenia z cyklem „Czytamy gdzie indziej”, realizowanym pod auspicjami Studia Teatralnego Koło w Warszawie. Wniosek? Nawet w pozornie znanym od lat miejscu jest dużo do odkrycia.

Splot wydarzeń kulturalnych z tkanką miejską to zabieg z reguły przynoszący obopólne korzyści – artyści zyskują charakterystyczne przestrzenie, w których ich praca może zyskać nowy wymiar, zaś lokalna społeczność odkrywa (czy raczej: odkrywa na nowo) wspomniane miejskie „zakamary”. W ramach krośnieńskiego festiwalu jedną z wystaw fotograficznych zrealizowano w zabytkowej wieży farnej; drugą w pobliskim antykwariacie i księgarni Zbigniewa Oprządka, w osobnej salce, do której prowadzi przejście-szafa rodem z uniwersów C. S. Lewisa. Inne wydarzenia odbywały się choćby w klaustrofobicznej przestrzeni Piwnicy PodCieniami czy na samym rynku (głównie pokazy filmów krótkometrażowych oraz seans „Aktorów prowincjonalnych” Agnieszki Holland).

Skoro wspomniane zostało nieszczęsne, bo naznaczone swoistym stygmatem określenie „prowincja”, warto wyklarować jedną kwestię – jeżeli Krosno jest prowincją, to tylko prowincją w sensie geograficznym, bynajmniej nie mentalnym (a taki niechlubny epitet pojawia się nader często w dyskusji środowiskowej o funkcjonowaniu polskiego życia kulturalnego). Na festiwalu goszczono teatry z różnych stron kraju. Skomasowanie wydarzeń w czasie (trzeba przyznać, że harmonogram był bardzo napięty) w połączeniu z brakiem rozbicia przestrzennego (wszystkie wydarzenia odbywały się w okolicach rynku) zaowocowały możliwością pełnego zanurzenia w kulturze. Sceptyk mógłby powiedzieć, że jest to praktyka często stosowana w niewielkich miejscowościach. I miałby rację. W „Strachach” funkcjonuje jednak pewien drobny element, który mnie urzekł. Przed każdym wydarzeniem organizatorzy proszą odbiorców do anonimowego podzielenia się uwagami za pośrednictwem zapisków wrzucanych do skrzyneczki. Ta następnie zostaje przekazana bezpośrednio w ręce artystów. Wyakcentowanie partycypacyjnego aspektu wydarzenia, znoszenie mentalnych barier między twórcami a publiką, zasługuje na szczególne uznanie – bo wbrew pozorom nie jest to sprawa oczywista. Nie uświadczymy w Krośnie kuluarowo-bankietowego poklepywania się po ramionach z sytym uśmieszkiem klakiera.

Powiem szczerze: nie jestem mistrzem w tworzeniu literackich pocztówek, w sugestywnym kreowaniu atmosfery miasta, zamykania wszystkich sensów, wrażeń zmysłowych w kilku zgrabnych zdaniach. Cóż, najwidoczniej daleko mi do reinkarnacji Konstantego Puzyny. Mogę sypnąć zaledwie paroma impresjami: piękny rynek, tłumy wolontariuszy w festiwalowych koszulkach, dzieciaki zajadające się lodami, unosząca się w oddali muzyka. Mizerny to landszafcik, nie odbiegający od portretu innych małych miejscowości. Widać nie umiem schwycić genius loci.

Właściwy nurt Festiwalu zainaugurowali gospodarze – Teatr s.tr.a.c.h. z teatrem ognia. Akcja widowiska, jak pozwala się domyślić jego gatunek, rozegrała się na otwartej przestrzeni krośnieńskiego rynku. Na początku publiczność mogła zaobserwować przemarsz aktorów w stronę zamkniętej przestrzeni. Już sama „parada” szczudlarzy i ich sekundantów nasuwa skojarzenia z estetyką cyrku – i to bynajmniej nie z wymuskanym cirque noveau, lecz freak show, pokazem osobliwości. Całemu widowisku towarzyszyła muzyka rodem z American Horror Story.

Grupa składająca się zarówno z licealistów, jak i starszych sympatyków teatru wykonała sprawny technicznie i artystycznie popis tańca z ogniem – w tym „połykania” płomienia, żonglerki, układów choreograficznych z wykorzystaniem elementów baletowej neoklasyki. Trudno wypowiadać mi się o szczegółach technicznych, gdyż z fireshow jestem obeznana w niewielkim stopniu – powiem tylko, że widowisko było spójne i niezwykle atrakcyjne wizualnie. Na uwagę zasługuje opanowanie i zdolności improwizacyjne aktorów. Niemożliwe do przewidzenia wpadki zostały umiejętnie zatuszowane, przez co spójność spektaklu nie uległa rozmyciu. Po zakończeniu krótkich występów solowych aktorzy gładko wchodzili w rozmaite konstelacje. Całość została konsekwentnie utrzymana w stylistyce upiornego, mrocznego karnawału. Do tej pory w mojej głowie ciągle rozbrzmiewa fragment piosenki Amandy Jenssen: „I’m going to the carnival/I’ll sit beside and watch them play/It’s gonna be an awful day”... Choć pierwszego dnia festiwalu z pewnością nie można zaliczyć do okropnych.

Następnego dnia widzowie mieli możliwość zapoznania się z monodramem „Koniec” według opowiadania Samuela Becketta szczecińskiego Teatru KOD, w reżyserii Anatola Wierzchowskiego i wykonaniu Bartosza Mazurkiewicza. Beckett na polskich scenach, co zrozumiałe, pojawia się przede wszystkim pod postacią dramatów. Tekst prozatorski pozornie wydaje się łatwiejszy do oswojenia. P o z o r n i e. W dalszym ciągu aktor stoi przed zadaniem znalezienia odpowiedniej strategii uchwycenia Beckettowskiej narracji, wgryzienia się w tkankę tekstu, swoistego rozmoszczenia w języku. I to Mazurkiewiczowi udało się znakomicie.

Występ wpisuje się w tradycję klasycznego monodramu. Opowieść o społecznej marginalizacji i egzystencjalnej pustce podmiotu rozgrywa się w ciemności rozjaśnianej jedynie kręgiem światła. Zwraca uwagę płynność przechodzenia w kolejne stadia upokorzenia protagonisty. W tym wszystkim postać Mazurkiewicza nie istnieje wyłącznie w j ę z y k u – kreacja aktora jest wybitnie organiczna, cielesna. Tworzywa aktorskiej ekspresji pozostają w nierozerwalnym związku, jedno wynika z drugiego, zasilając się wzajemnie niczym perpetuum mobile.

Taką perspektywę można wszelako wywieść już ze słów zawartych w opowiadaniu noblisty: „Na przykład ten stołeczek, najbliższy mi ze wszystkich. Przesiadywałem na nim całymi popołudniami, czekając aż pójdę spać. Chwilami zdawało mi się, że tak dalece przenikam jego drewnianym życiem, iż jestem już tylko starym kawałkiem drewna”. Postać Mazurkiewicza to podmiot zreifikowany, zrośnięty z martwą materią. Nie bez przyczyny jednym rekwizytem monodramu są fragmenty rozmontowanego drewnianego krzesła. Aktorstwo Mazurkiewicza to szeroka amplituda emocji, od egzaltacji, po wymuszoną na potrzeby przechodniów kurtuazję, quasi-mistyczne doświadczenie obserwacji kiełkującego krokusa, na żałosnym krzyku o pomoc skończywszy. Nie ma w tym jednak nic z efekciarskiego uwodzenia publiki – nie jest to bynajmniej przykład aktorstwa lawirującego czy lekkiego. I nie staram się w tym momencie przyganić wykonawcy. Brak „lekkości” gry stanowi tutaj dominantę. Aktor całym ciałem wyraża „przywiązanie” do ziemi, w alegorycznym sensie: do dołów społecznej drabiny. Z postawy wyprostowanej przechodzi do siadu, następnie do niewygodnego klęku z deseczką w dłoniach. Świetlny krąg wyznacza ścisłe granice świata, których postać nie może przekroczyć (by nie zniknąć całkowicie z pola widzenia, by nie utracić szczątkowego zainteresowania wzgardliwego świata...). To „krzesłowstąpienie”, owo ciche zespolenie z murszejącą materią, oddziałuje w większym stopniu niż niejedno naszpikowane bodźcami audiowizualnymi widowisko. W finale protagonista oddaje się wizji odpłynięcia łódką – w monodramie wyobraża ją kawałek surowej deski, nasuwającej skojarzenie z nieheblowaną trumną. Starzec ostatecznie odcina się od świata. Światło gaśnie.

Sny krośnieńskich nocy nie są snami łatwymi. Ostatecznie jest to czas, w którym, parafrazując Goyę, budzą się Strachy.

Ciąg dalszy nastąpi...

Agata Tomasiewicz
TEATR DLA WAS

KROŚNIENIE - CZĘŚĆ DRUGA

9. nocne teatralia strachy
Z jednego snu wślizgujemy się w kolejny. Ów sen – to rzeczywistość wykreowana przez teatr Usta Usta Republika w projekcie zatytułowanym „Ukryte”. Poznańska grupa znana jest z redefiniowania utartej na przestrzeni lat konwencji teatralnej, rozumianej jako układ między aktywnymi wykonawcami a bierną publiką. Inscenizacyjna wolta ujawnia się głównie w różnorakich zabiegach mających na celu zaktywizowanie widza. Wyłuskiwaniu nowych znaczeń służą także niecodzienne przestrzenie, w których Usta Usta występują.

Z jednego snu wślizgujemy się w kolejny. Ów sen – to rzeczywistość wykreowana przez teatr Usta Usta Republika w projekcie zatytułowanym „Ukryte”. Poznańska grupa znana jest z redefiniowania utartej na przestrzeni lat konwencji teatralnej, rozumianej jako układ między aktywnymi wykonawcami a bierną publiką. Inscenizacyjna wolta ujawnia się głównie w różnorakich zabiegach mających na celu zaktywizowanie widza. Wyłuskiwaniu nowych znaczeń służą także niecodzienne przestrzenie, w których Usta Usta występują. Ambicją zespołu zdaje się być wyrwanie odbiorcy z pozycji pasywnego „spektatora”. Specyficzna aranżacja przestrzeni teatralnej niejako zrównuje statusy performerów i publiczności. Takie strategie Usta Usta Republika realizowała między innymi w „Procesie” czy „Uczcie”.

We wstępie ochrzciłam „Ukryte” mianem „projektu”, choć taki termin nasuwa niesłuszne skojarzenia z formułą warsztatową, niedokończoną. Ciężko byłoby jednak nazwać efekt końcowy „spektaklem”. Etymologia słowa „spektakl” wiąże je bowiem ściśle ze zmysłem wzroku – a ten zostaje całkowicie wyłączony, o czym organizatorzy uprzedzają jeszcze przed przekroczeniem progu klaustrofobicznej Piwnicy PodCieniami. Przedstawienie rozegra się w całkowitych ciemnościach.

Piwnicę wypełniają dwa rzędy leżaków (o ile nie zawodzi mnie pamięć, było ich około trzydziestu), ułożonych ciasno jeden przy drugim – w taki sposób, że widz mógł swobodnie zetknąć się łokciami ze swoim sąsiadem. Przez każdy z leżaków został przewieszony pled, z którego dało się stworzyć całkiem nieźle grzejący kokon. Nie bez powodu wspominam o takich drobnostkach. Złudzenie komfortu szybko (właściwie już w chwili rozpoczęcia „Ukrytego”, czyli zupełnego wygaszenia świateł) przechodzi w kłujące uczucie niepokoju.

Opowieść zostaje otwarta frazą wypowiadaną słodkim kobiecym głosem: „Był sobie czarny, czarny las...”. Zrazu rodzi się złowieszcze przeczucie. Twórcy powracają do pierwotnego rozumienia baśni; baśni podszytej mrokiem, rozumianej jako podróż inicjacyjna, w trakcie której bohater odkrywa prawdę o sobie samym. W tym przypadku taka perspektywa uległa znacznemu załamaniu. „Podróż” opiera się tutaj nie tyle na przemierzeniu istniejących fizycznie krain, co na „wyprawie” w niejasne rejony nie-pamięci; ku „czarnemu drzewu” i prawdzie u k r y t e j pod jego korzeniami. Rwana narracja będzie więc rodzajem anamnezy głównego bohatera; retrospekcja doprowadzi do przypomnienia i ponownego przeżycia faktów wypartych ze świadomości, przybliży – choć może w niewielkim stopniu – tajemną naturę rzeczy.

„Ukryte” składa się prawie wyłącznie z narracyjnych strzępów, rozbłyskujących i gasnących naraz iskier. Czteroosobowy zespół (operujący, przypomnijmy, głosem jako jedynym instrumentem) kreśli kilka mglistych sytuacji. Urodziny bohatera, który nie jest w stanie przypomnieć sobie swojego wieku. Wspomnienie grającej na fortepianie ukochanej. Dziecięce zaklinanie świata ze strachu przed apodyktycznym ojcem. Wizyta w lunaparku, przedstawiona jako kumulacja wszelkich obrzydliwości związanych z rodzajem ludzkim (monolog poświęcony „stopom i stopkom”, prócz efektownej rytmizacji, brutalizuje opis tłumu). To właśnie w opowieści o parku rozrywki dochodzi do eskalacji napięcia. Baśniowa fraza domyka całość, tworząc ramę. A może nieskończoną pętlę?

Owszem, można uczepić się pojawiających się tam i ówdzie grafomańskich, nieraz tautologicznych zwrotów. Takie wpadki można usprawiedliwić – w „Ukrytym” obcujemy z perspektywą aberracyjnego umysłu, zmagającego się z balastem życiowych doświadczeń i przypuszczalną chorobą. Słabsze fragmenty scenariusza nie są bynajmniej największym mankamentem projektu. Tym, co martwi w nim najbardziej, jest nie do końca wykorzystany potencjał przyjętej przez zespół formuły. Rozumiem konieczność ukazania skrajnych uczuć, rozumiem chęć oddania amoku, tęsknoty, tragicznego niezrozumienia, rozumiem wreszcie pokusę zmiażdżenia widza całym scenicznym szaleństwem. Niestety, jest różnica między delikatnym poruszaniem strun a barbarzyńskim łomotem w napiętą membranę emocji. Estetyka szoku w teatrze nie działa już tak, jak działała jeszcze dwie dekady temu. A niektóre subtelności, które można było wydobyć, zostały bezpowrotnie zatarte. Trochę szkoda. Nacisk położony na wyakcentowanie emocjonalnych skrajności zdusił w zarodku eksperymenty z barwą, wagą czy samą emisją głosu aktorów. Owszem, całkowita ciemność wyostrza inne formy percepcji, dzięki czemu jesteśmy skłonni opisywać wrażenia związane z dźwiękiem w nietypowy sposób. Ja odczuwałam dźwięk jako opływający – wszak wykonawcy krążyli dookoła sali, sytuując się raz za plecami publiki, innym razem przed jej twarzami. W dalszym ciągu pozostaje jednak przekonanie, że z cyrkulacją dźwięku można było jeszcze bardziej poigrać (może szept skierowany prosto do ucha wybranego widza?) – ostatecznie „Ukryte” niewiele odbiegło od konwencji teatru radiowego. Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego w tak ograniczonym stopniu wykorzystano inne bodźce. W trakcie występu w pewnym momencie coś musnęło moją twarz. Tym „cosiem” okazał się samotny płatek konfetti. Kolegę obok obsypano nieco hojniej – choć bynajmniej nie rzęsiście. A przecież dotyk – bez naruszania pewnych granic! – i zapach byłyby doskonałym uzupełnieniem teatralnego doświadczenia. Zabrakło konsekwencji?

Mimo małego niedosytu jak najbardziej zachęcam do poznania „Ukrytego”. Nieczęsto teatr przeprowadza takie doświadczenia z percepcją. Więc jeśli mamy taką możliwość – doświadczajmy.

W Piwnicy PodCienami odbył się również spektakl-koncert wrocławskiego Psychoteatru, w wykonaniu i reżyserii Angeliki Pytel, z graną na żywo muzyką Pawła Rycherta. Zarówno w „Lesie”, jak i „Ukrytym” przyjęto perspektywę szaleńca, a kwestię kluczową stanowi określenie siebie względem świata. Dodatkowym spoiwem obu spektakli są baśniowe wtręty – w monodramie Pytel nawet wyraźniejsze niż w spektaklu Wińskiego.

Bohaterka „Lasu” to młoda kobieta, najwyraźniej cierpiąca z powodu zaburzenia psychicznego. Postać Pytel izoluje się od nieprzyjaznego świata zewnętrznego, choć z drugiej strony podejmuje próby jego ogarnięcia i oswojenia za pośrednictwem myślenia magicznego. Warto zwrócić uwagę na otwarcie opisywanej przestrzeni. Na początku jest to wnętrze mieszkania, balkon oraz widoczne zeń ronda i ulice metropolii. W finale ciasnota apartamentu zmienia się w rewiry mrocznego lasu; opis puszczy klimatem przypomina fantastyczne, acz niepokojące fotografie Laury Makabresku czy Aeli Labbe. Obraz zejścia do lasu, obecność jego dzikich rezydentów to w istocie symboliczna wizja konfrontacji z tajonymi lękami.

Kolejnym istotnym nawiązaniem baśniowym jest piosenka (tu należy wspomnieć, że teksty i melodie są dziełem aktorki) o dziewczynie w czerwonych szpilkach, naznaczonej klątwą niepohamowanego tańca. To oczywiste nawiązanie do baśni Hansa Christiana Andersena. W scenariuszu Pytel znajdzie się kilka takich smaczków. Bardzo doceniam językowe poszukiwania, skłonność do budowania metaforycznych, nieoczywistych obrazów depresji, samotności, wściekłości, paranoi. Znajdzie się wśród nich i magiczny akt destrukcji miejskiego krajobrazu, i kran jako łącznik z obcym światem, i cielesno-duchowe zespolenie w akcie seksualnym. Cóż, zdarzają się i zgrzyty – momentami drapieżna poetyckość tekstu przeradza się w wypis z pensjonarskiego sztambuchu. Najczęściej dotyczy to tekstów piosenek; pal licho wszystko inne, ale skomasowanie rymów dokładnych w jednej zwrotce potrafi człowieka zmęczyć.

Ale mankamenty tekstu nie znaczą wiele w obliczu innych zdolności Pytel – aktorka potrafi postawić włosy na karku cielesną ekspresją i mocą swojego głosu. Dziewczyna w wyciągniętym rudym swetrze i cielistej bieliźnie początkowo sprawia wrażenie zbłąkanej. Nie dajmy się zwieść temu wrażeniu. To wiedźma. Aktorstwo Pytel to aktorstwo organiczne; ciało wykonawczyni sprawia wrażenie, jakby nieustannie przepływały przez nie skry energii. Gra każdy mięsień twarzy, nawet kosmyki bujnych włosów zdają się na swój sposób żyć. Najlepszy warsztat ujawnia się w trakcie wykonywania utworów; minimalistyczna muzyka Rycherta stanowi doskonałą oprawę dla możliwości wokalnych artystki. A te są imponujące. Angelika Pytel wyśpiewała mi sen, którego naprawdę się boję.

Ciąg dalszy nastąpi…

Festiwal Nocne Teatralia Strachy, Krosno 2016

Agata Tomasiewicz
TEATR DLA WAS

TEATRALNA GORĄCZKA KROŚNIEŃSKICH NOCY

9. nocne teatralia strachy
Dziewiątej odsłonie przewodzi cytat z Konrada Swinarskiego: „Teatr to instytucja polegająca na tym, że żywy człowiek przekazuje innym żywe myśli”. Dość ogólnikowe stwierdzenie koreluje jednak z ważną decyzją organizatorów o opuszczeniu sal RCKP i wyjściu w „żywą” przestrzeń miasta. Poszczególne wydarzenia odbywały się na krośnieńskim rynku i jego podcieniach, w Wieży Farnej, pobliskim antykwariacie, w Cechu Rzemiosł Różnych, Klubokawiarni Ferment i Piwnicy PodCieniami. Nie tylko zaoferowano miejscowej publiczności bogatą ofertę kulturalną (blisko szesnaście eventów), lecz także zaaplikowano drugi oddech nieco sennemu miejskiemu organizmowi.

I

„Miasto szkła” – takiego przydomku dorobiło się niespełna 50-tysięczne Krosno. Podkarpackie miasto było w czasach nowożytnych nazywane „parva Cracovia” („mały Kraków”), dynamicznie rozwijało się zwłaszcza w XVI wieku. Po katastrofie potopu szwedzkiego i rozbiorów miejscowość podupadła. Dopiero w połowie XIX wieku stała się kolebką przemysłu naftowego, zainicjowanego przez samego Ignacego Łukasiewicza. Mimo perturbacji następnego stulecia gród Wojciecha Portiusa wychodził na prostą – rozbudowywała się słynna huta szkła, po II wojnie powstały „Fabos”, „Polmo” czy WSK. A potem? Znamy scenariusz: po 1989 roku upadł przemysł, rozpoczęła się migracja mieszkańców (zwłaszcza młodych) do większych ośrodków, miasto znacząco zubożało. Dzisiaj Krosno jest urokliwym miejscem z zadbaną starówką, chociaż jak na dłoni odbijają się w nim problemy polskich przemian ostatniego ćwierćwiecza.

Dlatego zaskakuje aktywnie prowadzona w nim działalność kulturalna. Przoduje w tym Regionalne Centrum Kultur Pogranicza, mieszczące się w świetnie wyposażonym budynku ulokowanym w centrum miasta. Raz do roku odbywa się zaś festiwal Nocne Teatralia Strachy, zainicjowany przez członków miejscowego zespołu s.tr.a.c.h. W tym roku impreza miała swoją dziewiątą edycję. Co ciekawe, jej formuła zmieniała się na przestrzeni lat. Trzy pierwsze przeglądy trwały zaledwie… po jednym dniu. Niezmordowani działacze doprowadzili do stopniowego rozwinięcia rozmiarów festiwalu. Przez blisko dekadę przewinęły się na Podkarpaciu takie zespoły jak: kieleckie Ecce Homo, krakowski Teatr Nikoli, poznańska Fuzja, słynny Walny Teatr czy goleniowska Brama. Każda z edycji miała hasło przewodnie (brano je m.in. od Carrolla, Gide’a czy Szajny). Oprócz spektakli w trakcie Nocnych Teatraliów odbywają się koncerty, wystawy oraz potańcówki. Ekipa s.tr.a.c.h.u. konsekwentnie podąża raz obraną drogą.

Dziewiątej odsłonie przewodzi cytat z Konrada Swinarskiego: „Teatr to instytucja polegająca na tym, że żywy człowiek przekazuje innym żywe myśli”. Dość ogólnikowe stwierdzenie koreluje jednak z ważną decyzją organizatorów o opuszczeniu sal RCKP i wyjściu w „żywą” przestrzeń miasta. Poszczególne wydarzenia odbywały się na krośnieńskim rynku i jego podcieniach, w Wieży Farnej, pobliskim antykwariacie, w Cechu Rzemiosł Różnych, Klubokawiarni Ferment i Piwnicy PodCieniami. Nie tylko zaoferowano miejscowej publiczności bogatą ofertę kulturalną (blisko szesnaście eventów), lecz także zaaplikowano drugi oddech nieco sennemu miejskiemu organizmowi.

II

Teatr był tylko jedną z form obecnych na festiwalu, chociaż z oczywistych względów najważniejszą. Pierwszym scenicznym wydarzeniem był „Fireshow” zorganizowany przez gospodarzy. Zespół s.tr.a.c.h. (skrót ten oznacza: Strasznie Trudno Analizować Czyjąś Historię) zasłynął w przeszłości spektaklem „Istnienia”, zainspirowanym twórczością Olgi Tokarczuk oraz Andrzeja Stasiuka. Tegoroczny pokaz opierał się na poetyce teatru ognia. Grupa młodzieży w wieku szkolnym i studenckim wykorzystała swoją kuglarską pasję. „Fireshow” stanowi odwołanie do średniowiecznej tradycji teatru ulicznego. Nieprzypadkowo trupa przeszła przez krośnieński rynek w dynamicznym korowodzie.

Pobielone twarze jej członków kojarzyły się z wędrownymi cyrkowcami. Zespół schował się za zastawkami, zza których jego wykonawcy wychodzili i inicjowali bardziej skomplikowane choreografie. Oprócz partii solowych pojawiały się skrupulatnie wykonane sekwencje zbiorowe. Krośnianie wykorzystywali kije, pojki oraz wachlarze. Pokaz miał kilka szczególnie widowiskowych scen – kiedy wykonawcy podchodzili blisko widowni i używali iskier lub wydmuchiwali przed nią chmurę ognia. Zwracało uwagę techniczne przygotowanie młodych ludzi: dokładne wykonywanie ósemek, połykanie ognia, a także wzajemna synchronizacja ruchów. Pokaz krośnian można porównywać do dokonań takich zespołów, jak łódzka Formacja Samsara czy krakowska Labareda. Ekipa z takim potencjałem mogłaby rozwinąć swoje umiejętności, np. pod względem wykorzystania fishtaili. Wszystko jeszcze przed nimi. Mawia się, że „strach ma wielkie oczy”. Ja bym powiedział raczej, że s.tr.a.c.h. ma talent.

Drugim ze spektakli był „Koniec” Teatru KOD z zachodniopomorskiego Dębna. Teatr powstał w połowie lat dziewięćdziesiątych, jego kierownikiem jest niezmiennie Anatol Wierzchowski. Przez dwadzieścia dwa lata swojego istnienia placówka wydała prawie trzydzieści premier, dotykających różnorodnej tematyki. W „Zapachu” z 2010 roku wykorzystano motyw Żyda tułacza, „Instrukcja obsługi” z ubiegłego roku dotyczyła sytuacji współczesnego dziecka, problematyki społeczno-politycznej dotykał z kolei „Cygan”. Monodram „Koniec” jest jednym z głośniejszych przedstawień KOD-u. W ciągu pięciu lat od premiery zagrano go w kilkunastu polskich miastach. Jego scenariusz powstał na podstawie opowiadania Samuela Becketta pod tym samym tytułem. Bartosz Mazurkiewicz wcielił się w rolę narratora, który opowiada o swojej samotności. Bohater jest wyrzucany z kolejnych mieszkań. Oszukuje go seksowna Greczynka, nie ma dla niego miejsca także w klasztorze. Trafia w końcu do lokum pokrytego odchodami, co podkreśla tylko dehumanizację tej postaci.

Kostium aktora – melonik, rozdarta marynarka – przywodzi na myśl klasyczne inscenizacje Becketta z lat pięćdziesiątych, ze słynnymi adaptacjami „Czekając na Godota” na czele. Wykonawca używa nielicznych rekwizytów. Mazurkiewicz podszył swoją kreację fizyczną ułomnością – protagonista jest zgarbiony, chodzi na czworakach bądź kuca z grymasem na twarzy. Można odnieść wrażenie, że bohater stopniowo przepoczwarza się w zdeformowaną kreaturę – moduluje głos, robi znaczące pauzy, twarz wykrzywia w grymasie zdziwienia. Słowa przechodzą w niezrozumiałe onomatopeje. Uwagę zwraca plastyka spektaklu, który dzieli się na trzy równe sekwencje. Rekwizyty stanowią przedłużenie gier znaczeniowych, tak charakterystycznych w teatrze absurdu: oparcie od krzesła staje się metaforycznym oparciem-laską. Świetnie zagrany dębnowski „Koniec” jawi się jako opowieść o starości, która przynosi utratę kontaktu ze światem i z własną cielesnością.

Jedną z intrygujących propozycji festiwalowych było natomiast „Ukryte” uznanego poznańskiego Teatru Usta Usta Republika. Koncept przedstawienia był prosty: cała akcja rozgrywa się w całkowitej ciemności. Nieprzypadkowo na miejsce grania spektaklu wybrano podziemia Piwnicy PodCieniami. Widzowie zasiadają na leżakach. Aktorzy chodzą pomiędzy nimi, noszą nieodzowne noktowizory. Czemu służy ten zabieg? Wejściu do głowy anonimowego bohatera. Poznajemy historię jego życia dzięki głosom z przeszłości, które nachodzą podświadomość tajemniczego mężczyzny. Spektakl rozpoczynają słowa bajki: „W ciemnym, ciemnym domu, był sobie…”. Obecne w opowiastce miejsca i przedmioty są odpowiednikami prawdziwych wydarzeń z życia protagonisty. Jest tak na przykład z drzewem, które okazuje się symbolem nieszczęśliwej miłości oraz śmierci. Słyszymy kroki i krzyki okrutnego ojca, zachowującego się niczym domowy tyran. Dobiegają do nas dźwięki kołysanki śpiewanej przez matkę i szepty ukochanej kobiety. Traumatyczne przeżycia sprawiają, że protagonista próbuje dotrzeć do sensu istnienia. Dużo jest w scenariuszu iście gombrowiczowskich wstawek w rodzaju: „Moja obecność w niej i jej obecność w mojej samotności”. Lęk przed alienacją doprowadza bohatera do wniosku: „Mówię, więc jestem”. Tylko uporczywe trzymanie się swojego wewnętrznego głosu ma stanowić ratunek przed permanentną ciszą. A ta, jak wiadomo, jest drugą po nocy siostrą śmierci. Poznański spektakl przypomina (podobnie jak film Hanekego pod tym samym tytułem), że najbardziej dręczy nas to… co ukryte.

Przedstawienie jest jednak bardzo nierówne. Odcięcie widza od doznań wizualnych wymusza solidne przygotowanie warstwy dźwiękowej. Jest to stara reguła wywodząca się jeszcze z tradycji teatru radiowego. Niestety, za mało występuje w przedstawieniu subtelności, za to za dużo pojawia się krzyku. Stanu szaleństwa nie oddaje się wyłącznie przez głośne wydzieranie się – zresztą wtedy słychać najbardziej pewne warsztatowe braki aktorów. W wielu scenach zabrakło efektów dźwiękowych, na przykład wtedy, gdy bohater zbiera zabawki. Taka oprawa miałaby dobry wpływ na audialne doznania. Tekst czasem razi grafomańskimi wstawkami w stylu: „Leżę tak, jakby ona miała leżeć obok mnie”. Udanym pomysłem było natomiast rozrzucanie na widzów maleńkich płatków. Takich środków, działających na różnorakie zmysły widzów, przydałoby się jednak znacznie więcej.

W Piwnicy PodCieniami rozegrano także spektakl wrocławskiego Psychoteatru. Zespół założyli: absolwentka PWST Angelika Pytel oraz filmowiec Sebastian Zakrzewski. Przedstawienie „Las” jest ciekawym przykładem ich metody twórczej. Na niewielkim podeście znajdują się aktorka oraz towarzyszący jej muzyk – Paweł Rychert. Widzowie zostają zaproszeni do wzięcia udziału w nieco psychodelicznym seansie. Pytel przeprowadza odbiorców przez zakamarki psychiki pewnej dziewczyny z wrocławskiego blokowiska. Ta codziennie obserwuje idących do pracy ludzi, próbuje nawiązywać miłosne kontakty. Protagonistka występuje w końcu przeciwko społecznym konwencjom, które kładą nacisk na fizyczną doskonałość. Staje twarzą w twarz z własnymi demonami. „Jej miasto” (w końcu „urodziła się w nim, więc należy do niej”) okazuje się niebezpiecznym lasem pełnym czyhających na dziewczynę drapieżników. Protagonistka dokonuje co dzień symbolicznego aktu zniszczenia betonowej dżungli. Świadectwem jej pogłębiającej się depresji są sugestywne metaforyczne obrazy zawarte w świetnie napisanych i zaaranżowanych piosenkach. Najważniejszą partnerką aktorki staje się… jej cielesność. To ciało okazuje się przekaźnikiem emocji. Rozpuszczone włosy blondynki pełnią raz funkcję ochronnej maski, a raz duszącej powłoki. Powyciągana tunika służy deformacji: grająca rozciąga rękawy, przez co jej sylwetka nabiera demonicznego wyrazu. Przez ciało Pytel zdaje się także przepływać grana na żywo trance’owa muzyka. Jej pierś drży w rytm agresywnego basu, nogi reagują na rytm. Ciało zdaje się uciekać bohaterce spod kontroli, kiedy w piosence o „czerwonych butach” staje się mimo jej woli seksualnym towarem. Swoistym gestem samowyzwolenia protagonistki jest zdjęcie przez nią wspominanej tuniki. Tylko czy osiągnięcie pełnej wolności jest możliwe? – pytają twórcy.

Mocną stroną spektaklu jest przede wszystkim znakomity warsztat wokalny Pytel, a także jej świadomość własnego ciała. Aktorka wyczuwa przygotowaną oprawę muzyczną, przez co przedstawienie jest spójne na poziomie formalnym. Z nastrojami bohaterki zgrywa się światło, czasem krwiście czerwone, czasem niebieskie. Odcienie wprowadzone przez Sebastiana Zakrzewskiego wzmacniają przekaz i oddają skomplikowany stan wewnętrzny postaci Pytel. Czasem tylko pojawiają się zgrzyty dramaturgiczne – traumatyczna (?) sytuacja z matką, która każe przymierzać sukienki, nieco odbiera wiarygodność niektórym podniosłym frazom. Problemem tego spektaklu jest nie tyle nieszczerość, co pewien brak komunikatywności w wybranych fragmentach scenariusza. Pytel jest najbardziej przekonująca wtedy, kiedy to jej ciało (nie słowa!) oddaje stan ducha. Nie zmienia to faktu, że od strony formalnej „Las” jest przedstawieniem równie solidnym, co wiele podobnych realizacji w teatrze zawodowym.

III

Obok spektakli pojawiały się wydarzenia towarzyszące. Jedną ich grupę tworzyły wernisaże. W Wieży Farnej zamieszczono serię zdjęć Anny Jakubus pt. „W deszczu”. Jest ona próbą uchwycenia ulotności życia, stąd wizerunki przyrody złapanej o różnych porach dnia. Bliźniacze kadry fotografka przedstawiła w odmiennych technikach i kolorystyce. Świadectwem technicznej precyzji była wystawa „Synestezja” Karoliny Janowskiej, pokazana w Klubokawiarni Ferment. Kompozycja jej zdjęć opierała się na dominantach kolorystycznych. Ciekawymi kadrami wyróżniały się prace Wojciecha Wójcika z cyklu „Niewiele barw świata” zawieszonych w Antykwariacie Zbigniewa Oprządka. Z jednej strony pojawiły się zdjęcia podkarpackich kościołów i budynków, z drugiej miejscowej przyrody. Czarno-biała tonacja pozwalała zwrócić uwagę przede wszystkim na przyjętą przez fotografa perspektywę.

Na krośnieńskim rynku odbywały się z kolei projekcje filmowe. „Skorupki: film o szczęściu” był produkcją niszowego twórcy Michała Turlewicza, którego dzieła pojawiły się już na zeszłorocznej edycji. Film pokazywał relację cichego Marcina oraz Ukrainki Bilany, mieszkających u hodowczyni kwiatów pani Alicji. Turlewicz jest reżyserem wyczulonym na kolorystykę obrazu, co było widać zwłaszcza w sekwencjach rozgrywających się w szklarni. Swoistą laurką wystawioną teatrowi s.tr.a.c.h. była krótkometrażówka „Moje szczęście”. Piątkowy wieczór wypełnił pokaz kultowych już „Aktorów prowincjonalnych” Agnieszki Holland.

Oprócz tych wydarzeń znalazło się miejsce na stand-up. Na deskach Cechu Rzemiosł Różnych zaprezentowali się Michał Kempa oraz Wojciech Fiedorczuk. Choć forma naszej „komedii stójkowej” nie jest najlepsza, komikom udało się kilka razy złapać dialog z publicznością. Dla zainteresowanych wegańskimi klimatami zorganizowano warsztaty „Roślinna potęga” prowadzone przez Alicję Rokicką. Ostatni festiwalowy wieczór zakończył koncert Kaja Bogusza – krakowskiego gitarzysty grającego ballady w stylu bliskim Damienowi Rice’owi. Ciekawym pomysłem było zorganizowanie imprezy w podcieniach przy Michel Cafe, gdzie uczestnicy warsztatów zorganizowali pokaz tanga argentyńskiego. Po nich nastąpiła zabawa w konwencji coraz popularniejszego ostatnio silent-disco.

Do wysnucia jakich wniosków nakłania całe wydarzenie? Spektakle prezentowały ciekawy poziom artystyczny, dały odbiorcom pretekst do dyskusji. Krośnieńskie Nocne Teatralia cieszyły się dużym zainteresowaniem mieszkańców. Nie powinno to dziwić ze względu na ugruntowaną pozycję festiwalu, który pełni ważną rolę w życiu kulturalnym Krosna. I za to złapanie kontaktu z widownią organizatorom należy się szczególne uznanie. Miasto tworzą nie budynki i instytucje, a… ludzie. S.tr.a.c.h.o.m. pozostaje zatem życzyć powodzenia w przyszłym – już jubileuszowym – roku!

Szymon Spichalski
TEATR DLA WAS

DOŚWIADCZENIE SZTUKI

9. nocne teatralia strachy
Do ponownego przyjazdu do Krosna nie trzeba było mnie dwa razy namawiać. W ubiegłym roku wróciłam do Rzeszowa urzeczona cudowną atmosferą oraz spektaklami, która miałam okazję tu zobaczyć. Z podobnym bagażem wspomnień wyjechałam z tego podkarpackiego miasta i w tym roku. Wszystkie tegoroczne propozycje znacząco różniły się w zakresie estetyki i formy stosowanej przez teatralne grupy.

Krośnieńskie Nocne Teatralia Strachy w tym roku prezentowały publiczności małe formy teatralne. Jednak małe nie oznacza tutaj nieatrakcyjne – były to niezwykle wartościowe propozycje wnoszące wiele informacji o kondycji współczesnego człowieka. Doskonale wpisywały się w pojmowanie sztuki bliskie Konradowi Swinarskiemu i mottu tegorocznej edycji – „Teatr to instytucja polegająca na tym, że żywy człowiek przekazuje innym żywe myśli” (K. Swinarski).

Do ponownego przyjazdu do Krosna nie trzeba było mnie dwa razy namawiać. W ubiegłym roku wróciłam do Rzeszowa urzeczona cudowną atmosferą oraz spektaklami, która miałam okazję tu zobaczyć. Z podobnym bagażem wspomnień wyjechałam z tego podkarpackiego miasta i w tym roku. Wszystkie tegoroczne propozycje znacząco różniły się w zakresie estetyki i formy stosowanej przez teatralne grupy.

Monodram Koniec Teatru KOD z Dębna należy do najbardziej tradycyjnych form, które można było zobaczyć podczas tegorocznego festiwalu. Dotychczas był prezentowany na wielu teatralnych festiwalach i zdobył uznanie zarówno publiczności, jak i jury. Jest prosty w swojej formie, a zarazem niezwykle plastyczny, głównie dzięki punktowemu światłu oraz choreografii. Przy tym wszystkim – trzyma widza w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Zachwyca tu szczególnie aktorstwo – powykrzywiana postać głównego bohatera wprowadza widza w umiejętny sposób w specyficzny mikroświat. A zadanie monodramista ma trudne, bo już pierwsze słowa, które padają w przedstawieniu zwiastują, jaki będzie jego koniec. Przeraża podejście bohatera do świata, życia. Ale czy właśnie nie tak wiele osób obecnie egzystuje z dnia na dzień? Co, bądź – kto może nam mówić w jaki sposób żyć, gdzie szukać celowości naszych działań. Przecież codzienne czynności są jednym wielkim pustosłowiem.

Jedno z wydarzeń festiwalowy rozpatruję w dwóch kategoriach. Pierwsza to swoiste „doświadczenie”, a druga to „spektakl”. Moje oceny są w tych dwóch kategoriach dość różne. A przyznać muszę szczerze, że Ukryte Teatru Usta Usta Republika z Poznania był najbardziej oczekiwaną przeze mnie festiwalową propozycją. Formuła przedstawienia jest niezwykle ciekawa, podkreśla ją miejsce grania – piwnica Kamienicy PodCieniami, zlokalizowana na krośnieńskim rynku. Rozgrywa się on w absolutnej ciemności, toczy się pomiędzy widzami. Aktorzy uzbrojeni w noktowizory grają jedynie głosem. Zaczyna się historia małego chłopca, który żyje na co dzień w ciemności.

Pomysł na taką realizację jest niemalże genialny, ale performerzy nie do końca wykorzystali możliwości, jakie ze sobą niesie. Po wyłączeniu z percepcji jednego ze zmysłów – wzroku, uruchamiają się mocniej pozostałe – słuch, węch, dotyk. Niestety tutaj wykorzystano jedynie słuch. Nie zagrano zapachem (czekałam na to z niecierpliwością), a próba dotyku była dość nieudolna. W dodatku drażniły niedoróbki głosowe, chaotyczne przechodzenie od szeptu do niekontrolowanego krzyku. A to jest – w przypadku spektaklu „słuchowiska” – błędem wręcz niewybaczalnym. Przeszkadzały również raz po raz pojawiające się kropeczki – światełka noktowizorów. Myślę, że można je bardziej zamaskować po założeniu. Jako „doświadczenie” odebrałam ten spektakl dużo inaczej. Poczułam choć trochę świat osoby niewidomej, raz po raz łapiąc się na robieniu dziwnych min. Jako widz i uczestnik wydarzenia wielokrotnie zostawałam wybita z bezpiecznej strefy komfortu, zastanawiając się, z której strony tym razem uderzy głos.

W tej samej scenerii piwnicy PodCieniami odbył się kolejny spektakl – Las w wykonaniu Psychoteatru z Wrocławia. Z pewnością będzie to wydarzenie, które zapamiętam na długo. Głównie za sprawą rewelacyjnego, przejmującego wokalu występującej w nim Angeliki Pytel, która jest jednocześnie reżyserką spektaklu. Może i opowiadana przez główną bohaterkę historia momentami trąci banałem, a tekst wydaje się nieco niespójny i nie bez dramaturgicznych wpadek. Jednak to, w jaki sposób Pytel wykonuje kolejne songi, pozwala zapomnieć o tych drobnych niedoróbkach. Dojrzałość wokalistki pozwala w przejmujący sposób przedstawić historię. Do tego dochodzi sugestywna, momentami psychodeliczna muzyka, która tworzy klimat opowieści z pogranicza codzienności i horrorów znanych nam z Opowieści Braci Grimm.

Te trzy skrajnie różne mają jeden mianownik. Pokazują one bowiem w różny sposób obraz zagubionego we współczesnym świecie człowieka. Każda z postaci kreowanych przez artystów zmaga się ze swoimi demonami, które towarzyszą im od najmłodszych lat.

Anna Petynia, Teatralia Rzeszów
Internetowy Magazyn Teatralia, numer 178/2016

9. Nocne Teatralia Strachy (Krosno, 8-10 września 2016)

Teatr KOD, Dębno
Koniec
Reżyseria: Anatol Wierzchowski
Scenariusz: Anatol Wierzchowski, na podstawie fragmentów opowiadania Samuela Becketta
Aktor: Bartosz Mazurkiewicz

Teatr Usta Usta Republika, Poznań
Ukryte
Scenariusz: Łukasz Pawłowski, Ewa Kaczmarek, Wojciech Wiński
Reżyseria: Wojciech Wiński
Muzyka: Michał Kowalonek, Adam Brzozowski
Aktorzy: Ewa Kaczmarek, Łukasz Pawłowski, Artur Śledzianowski, Wojciech Wiński

Psychoteatr, Wrocław
Las
Reżyseria i choreografia: Angelika Pytel
Asystenci reżysera: Agata Suropek i Sebastian Zakrzewski
Scenariusz: Angelika Pytel i Agata Suropek
Dźwięk: Paweł Rychert
Światło: Sebastian Zakrzewski
Muzyka: Violet Ultra – kompozycje i produkcja: Paweł Rychert, melodia i słowa: Angelika Pytel
Występuje: Angelika Pytel

(źródło)

DWA OBLICZA TEATRU FAKTU (DIVA; JESTEŚMY PRZYNĘTĄ, KOCHANIE)

8. nocne teatralia strachy
Trzydniowe święto teatru, które zafundował mieszkańcom Krosna Teatr s.tr.a.c.h., obfitowało w wiele interesujących wydarzeń teatralnych i performatywnych. W bogatym programie znalazło się także miejsce dla dwóch bardzo interesujących spektakli, opartych na faktach: obejrzeliśmy monodram Diva w wykonaniu Wioletty Komar (Warszawa) oraz spektakl Jesteśmy przynętą, kochanie w wykonaniu kolektywu Wąsikowska//Kundera.

Trzydniowe święto teatru, które zafundował mieszkańcom Krosna Teatr s.tr.a.c.h., obfitowało w wiele interesujących wydarzeń teatralnych i performatywnych. W bogatym programie znalazło się także miejsce dla dwóch bardzo interesujących spektakli, opartych na faktach: obejrzeliśmy monodram Diva w wykonaniu Wioletty Komar (Warszawa) oraz spektakl Jesteśmy przynętą, kochanie w wykonaniu kolektywu Wąsikowska//Kundera.

Pierwszy ze wspomnianych spektakli opowiada historię jednej z największych primadonn światowych scen operowych – Nory Sedler, żydowskiej śpiewaczki, która przeżyła II wojnę światową, doświadczając życia w getcie oraz piekła obozu koncentracyjnego.Wiolettcie Komar udaje się stworzyć postać przejmującą, intrygującą, która wciąga widza w swój świat i trzyma w napięciu przez całą godzinę. Jest przy tym niesamowicie naturalna i z łatwością lawiruje pomiędzy różnymi emocjami targającymi postacią. Sceny dramatyczne rozładowywane są w doskonały sposób humorystycznymi wstawkami i ujmującymi piękną symboliką metaforycznymi scenami.

Obecna sytuacja polityczna na Ukrainie i wydarzenia, które rozegrały się na Euromajdanie, stanowiły impuls do nieco detektywistycznej i dziennikarskiej pracy kolektywu Wąsikowska / Kundera. W spektaklu Jesteśmy przynętą, kochanie artyści poruszają wiele tematów, które są niezwykle aktualne w kontekście obecnej sytuacji za wschodnią granicą czy przy nieustannie dyskutowanych kwestiach przyjmowania przez kraje europejskie uchodźców z Syrii. Autorzy spektaklu poprzez wcześniejsze nawiązanie bliższych relacji z bohaterami swojego quasi-dokumentalnego spektaklu pokazują sytuację, w której znalazł się naród ukraiński z dwóch perspektyw. Pierwsza to spojrzenie młodego polskiego dziennikarza, zainteresowanego sytuacją na Majdanie, druga to konflikt ukazany z perspektywy walczących o lepsze jutro Ukraińców. Młodzi twórcy bardzo sprawnie wplatają w to również problemy relacji polsko-ukraińskich, stereotypów, które uniemożliwiają dialog pomiędzy narodami. W interesujący sposób w spektaklu przedstawiono medialne przekłamania, dotyczące sytuacji na Majdanie, które były pokazywane w najważniejszych krajowych czy europejskich mediach. Kiedy zauważyłam ten niuans, stało się dla mnie oczywiste, że tytuł spektaklu jest mocnym odniesieniem do powieści Elfriede Jelinek. Napisana przed czterdziestoma laty książka nadzwyczaj aktualnie ukazuje to, co odnajdujemy w mediach – wielki bełkot informacyjny.

Nurt faktograficzny festiwalu został uzupełniony sztukami wizualnymi, m.in. wystawą zdjęć Jana Gieracha pod tytułem Rozerwani. Młody fotograf uchwycił ludzi, którzy funkcjonują na granicy prawa – dilerów narkotyków z Kopenhagi.

Dokumentalny film Alicji Wosik jest dla mnie swoistą wisienką na torcie. Beksiński. Autoportret pośmiertny to dwadzieścia jeden minut nagrań z prywatnych zbiorów artysty, który miał hopla na punkcie kamer i innego sprzętu nagrywającego. Ciekawie zmontowana historia, która powstała z nagrań z prywatnego archiwum Beksińskiego, pokazuje życie artysty i jego najbliższych. Jest doskonałym uzupełnieniem lektury książki Magdaleny Grzebałkowskiej Beksińscy. Portret podwójny.

Wszystkie powyższe wydarzenia festiwalowe stanowiły interesujący sposób komentowania rzeczywistości, w której funkcjonujemy. Ponadto kazały uczestnikom eventu odpowiedzieć sobie na kilka fundamentalnych pytań: czym jest rewolucja? Gdzie są granice moralności? Co zrobię w sytuacji zagrożenia życia?

Anna Petynia, Teatralia Rzeszów
Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 148/2015

Nocne Teatralia Strachy 8 w Krośnie, 10-12 września 2015

Wąsikowska//Kundera
Jesteśmy przynętą, kochanie
reżyseria i dramaturgia: Agnieszka Wąsikowska
scenografia i kostiumy: Małgorzata Iwaniuk
muzyka: Jan Pałys
tekst: Marcin Kundera / Agnieszka Wąsikowska / kreacja zbiorowa
wideo: Marcin Kundera
scenografia i kostiumy: Małgorzata Iwaniuk
reżyseria światła: Paulina Góral
podziękowania: Dante, Natalia Lapchik, Agnieszka Góralska, Tymur Jaszczenko, Nadia Parfan i wielu innych
muzyka: Jan Pałys
obsada: Mateusz Mosiewicz (Marcin), Helena Ganjalyan (Natasza), Filip Kosior (Dante), Natalia Wilk

Teatr Rondo, Słupsk
Diva
reżyseria: Stanisław Miedziewski
obsada: Wioleta Komar

Film Beksiński. Autoportret pośmiertny
reżyseria: Alicja Wosik

Wystawa fotografii Rozerwani
fotograf: Jan Gierach

(źródło)

JEDNO SŁOWO: WSZYSTKO

6. nocne teatralia strachy
Kolejna, szósta już, edycja festiwalu Nocne Teatralia Strachy była w tym roku niezwykle różnorodna. To ambitne przedsięwzięcie, które za sprawą uporu jego inicjatorów jest już stałym elementem w kulturalnym kalendarium Krosna, co roku gromadzi wszystkich spragnionych kultury – zarówno tych całkiem dużych, jak i tych najmłodszych.

Kolejna, szósta już, edycja festiwalu Nocne Teatralia Strachy była w tym roku niezwykle różnorodna. To ambitne przedsięwzięcie, które za sprawą uporu jego inicjatorów jest już stałym elementem w kulturalnym kalendarium Krosna, co roku gromadzi wszystkich spragnionych kultury – zarówno tych całkiem dużych, jak i tych najmłodszych.

Zanim na dobre rozpoczęły się Nocne Teatralia Strachy, krośnieńskie Regionalne Centrum Kultur Pogranicza opanowały Małe Teatralia. Zestaw spektakli i warsztatów nie jest przeznaczony wyłącznie dla milusińskich. Otwierający pierwszą część festiwal spektakl pod znaczącym tytułem Stragan z bajkami Teatru Itakzagramy z Warszawy zaprosił widzów do podróży po historiach zabawnych, charakteryzującym się błyskotliwością i trafnością skojarzeń. Sprytnie wykorzystując straganowe prawidła, aktorzy (Joanna Mazewska, Katarzyna Gruszewska, Magdalena Daszkiewicz i Dominik Wieder), naprędce przebierając się do kolejnych ról, „handlowali” wszystkim, czym się dało. Wcale nie mam tu na myśli napraszania się z wątpliwej jakości wyrobami, ale twórcze wykorzystanie rekwizytów, takich jak pogrzebacz czy zamek błyskawiczny. Kalejdoskopowość wszystkich tych działań, przy jednoczesnym wymuszeniu na widzu stałej koncentracji regularnie burzonej przez wybuchy śmiechu sprawiły, że spektakl pozostaje w pamięci jako intensywne wydarzenie. Warto też w tym miejscu zauważyć, że widzowie podziwiać mogli etiudy dotyczące postaci baśniowych, takich jak królewna czy krasnoludek, ale także odnoszące się do ufoludków lub użycia sprzętu komputerowego. Po tym spektaklu na najmłodszych czekały nie lada atrakcje, na scenie bowiem przeprowadzone zostały warsztaty poświęcone teatrowi cieni, animacji kukiełek oraz ożywiania rekwizytów.

Drugą część programu Małych Teatraliów stanowiła prezentacja poznańskiej grupy bajarzy Baśnie Właśnie. Próba wskrzeszenia tradycji opowiadania historii przy dyskretnym akompaniamencie instrumentów oczywistych i nieoczywistych zakończyła się całkowitym sukcesem. Reprezentacja opowiadaniowych zapaleńców zrobiła w Krośnie furorę. W tym wydaniu w procesie dostarczania opowieści wyróżnić można trzy zasadnicze komponenty: oprócz wypowiadanego i ilustrowanego ruchem bajarki, Martyny Rubinowskiej, był to dźwięk (subtelnie wytwarzany przez Julię Rauhut) oraz część merytoryczna, komentarz dotyczący „chrystianizacji” lub modyfikacji stylistycznych oraz fabularnych baśni na przykład braci Grimm (przedstawiony przez Izabelę Kotlarską). Forma, jaką poznańscy opowiadacze próbowali zaszczepić i na tym gruncie, ma na celu zgromadzenie ludzi w jednym miejscu, pod prymatem konkretnej historii; tym samym w tym wypadku teatr – definiowany przez pryzmat sztywnego podziału na scenę i publiczność – zupełnie nie zdawał egzaminu. Niemniej przyjęcie tego sposobu przekazu treści było bardzo ciepłe, a o przestrzennym mankamencie wspominam tylko dla porządku.

Tegoroczna edycja krośnieńskiego festiwalu Nocne Teatralia Strachy była tak obfita, że po raz kolejny została rozłożona na dwa dni. Całą imprezę otworzył fenomenalny (i chyba najlepszy spektakl tego festiwalu) Mglisty Billy Teatru Figur z Krakowa. Blisko godzinne przedstawienie korzystało z postaci i fabuły z komiksu o tym samym tytule. Nie zdradzając treści opowieści warto zaznaczyć, że tytułowy bohater to chłopiec posiadający dar ciemnowidzenia, czyli porozumiewania się ze światem duchów. Oglądaną historię charakteryzuje sinusoidalnie poprowadzone napięcie – z jednej strony jest to przezabawna inscenizacja, z drugiej natomiast potrafi wzmóc niepokój – wszak mowa tutaj o przemijaniu i śmierci. Mimo plastycznej formy przedstawienie nie jest adresowane do najmłodszych. Uwagę zwraca ilość zastosowanych przez twórców technik i wytrychów, dzięki którym postaci poruszają się w perspektywie, mogą przewracać oczami lub, podskakując, wprawić w śmieszne drgania włosy bohaterów. Nie bez znaczenia dla całokształtu produkcji pozostają też dźwięki. Oprawa muzyczna oraz głosy podkładane pod postaci (zwłaszcza głęboki ton narratora, czyli Dagmary Żabskiej) są znakomitym dopełnieniem obrazu, który – pomimo tego, że pozostaje czarno-biały – nieustannie przyciąga uwagę.

Nocne Teatralia Strachy obfitowały w inscenizacje plastyczne; kolejnym, po krakowskim, przykładem był Teatr Ecce Homo z Kielc, który przedstawił odważną – raczej z uwagi na dobór tekstu, niż sposób wystawienia – inscenizację fragmentów z Łaskawych Jonathana Littella. Niemniej spektakl ten, bardzo skromny jeśli chodzi o zastosowane środki, a mimo to bogaty w obrazy i nadawane im sensy, obnażył niebezpieczeństwo brania na warsztat dzieł wielkich (tak objętościowo, jak i z uwagi na ich oddźwięk w świecie literackim), które objawia się poprzez zagrożenie banałem. Poprzez zdublowanie głównego bohatera, Maximiliana Aue, i obsadzenie go w dwóch rolach – jako występującego we wspomnieniach oraz tego bardziej na zewnątrz sceny, przyjmującego pozę narratora-reżysera – twórcy zyskali efekt dystansu zwyrodniałego, na wskroś stereotypowego byłego SS-mana do samego siebie. Ten pomysł został zresztą wykorzystany także później, gdy Aue przybrał inną tożsamość, by ratować życie. Jednocześnie jednak publiczność „wyposażona” została w przewodnika, który wyręczał ich niejako z czujności. Uzmysławia to zwłaszcza moment, w którym reżyser każe poprawić jedną ze scen. Ten zabieg poniekąd podważa wagę wszystkich odgrywanych wspomnień. Warto jednak wrócić jeszcze do kwestii estetycznych. W Grosse Aktion uważny widz mógł zaobserwować ciekawe rozwiązania scenograficzne; choćby jak to w scenie kąpiących się w rzece oficerów. Na rozciągniętej przez całą szerokość sceny płachcie czarnego materiału dwóch aktorów usadowionych na obu jej końcach wzbudzało falę biegnącą od jednego do drugiego, a przy tym imitowało szum wiatru. Podobnie rzecz miała się ze sceną z rzucaniem odebranym dopiero co matce niemowlęciem o podłogę. Błyskawiczny czyn rozdrażnionego SS-mana zyskiwał na sugestywności właśnie dlatego, że aktor roztrzaskiwał o podłogę okrągłą bryłkę lodu.

Te dwa spektakle można wskazać jako pewne – choć skrajnie różne – wyznaczniki estetyczne Nocnych Teatraliów. Oprócz tych twórców w tegorocznej edycji wystąpili także Teatr Na Chwilę z Gryfina z zabawnym skeczem Cielsko, Teatr Terminus A Quo przypominający spektakl sprzed ponad dwudziestu lat pod tytułem Modlitwa oraz taneczno-humorystyczną wariację na temat stosunków damsko-męskich Jak się kochają ludzie pierwotni grupy teatralnej Χάος .

Festiwal Nocne Teatralia Strachy, któremu w tym roku patronował Witkacy, i tym razem nie obył się bez swoich znaków charakterystycznych, takich jak animacje przerw w kawiarence między spektaklami przygotowane przez wszystkich występujących w Krośnie artystów, wystawy fotografii (w tym roku Kury autorstwa Marty Krajewskiej oraz wystawa prac Sztuka plakatu – warsztaty grafiki) czy projekcji filmu – Tumor Witkacego. Tym samym ambicja, by wrześniowe wydarzenia krośnieńskie stały się jednym z głównych punktów kulturalnego programu Krosna, zdaje się do zrealizowania. Oby organizatorom nie zabrakło pomysłu, czasu i chęci do pracy także i w przyszłym roku. Trzymam kciuki.

Joanna Żabnicka, Teatralia Poznań
Internetowy magazyn „Teatralia” numer 71/2013

Małe Teatralia Strachy, Krosno, 5 września 2013

Teatr Itakzagramy (Warszawa)
Stragan z bajkami
scenariusz i reżyseria: Szczepan Szczykno
scenografia i kostiumy: Beata Paruch
muzyka: Dawid Ludkiewicz
obsada: Magdalena Daszkiewicz, Katarzyna Gruszewska, Joanna Mazewska, Dominik Wieder

Baśnie Właśnie (Poznań)
muzyka: Julia Rauhut
bajarka: Martyna Rubinowska
komentarz: Izabela Kotlarska

VI Nocne Teatralia Strachy, Krosno, 6–7 września 2013

Teatr Figur (Kraków)
Mglisty Billy
ad¬ap¬tacja i re¬żyse¬ria: Ma¬te¬usz Przy¬łęc¬ki
mu¬zyka: An¬drzej Bo¬na¬rek
scenogra¬fia: Agniesz¬ka Po¬lańs¬ka
ob¬sada: Dag¬ma¬ra Żab¬ska, Kin¬ga Wil¬czyńs¬ka
realizacja: Piotr Idziak, Magdalena Hałoń, Grizzly Man, Hubert Michalak
światło i dźwięk: Murat Kornajew
animacja lalek / konsultacje: Agnieszka Makowska
pomoc w realizacji: Mateusz Wróbel
produkcja: Marta Hankus, Dorota Halberda
pre¬mie¬ra: 14 czerwca 2013

Teatr Ecce Homo (Kielce)
Grosse Aktion
na podstawie Łaskawych Jonathana Littella
reżyseria: Marcin Bortkiewicz
obsada: Agata Orłowska, Karol Górski, Marek Kantyka, Michał Pustuła
premiera: 14 listopada 2010
Joanna Żabnicka – rocznik 1989, studentka filologii polskiej i wiedzy o teatrze na UAM, publikowała w „Czasie Kultury” i „ProArte”.

(źródło)

MAŁE STRACHALIA

5. nocne teatralia strachy
Przy okazji piątej, jubileuszowej, edycji festiwalu teatrów alternatywnych – Nocne Teatralia Strachy – jego organizatorzy (Teatr s.tr.a.c.h. z Krosna oraz Regionalne Centrum Kultur Pogranicza) poszerzyli swoją ofertę teatralną i przygotowali kilka atrakcji z myślą o najmłodszych. W programie Małych Teatraliów Strachy znalazły się dwa spektakle: Życie jest piękne oraz Czterej muzykanci z Bremy.

Przy okazji piątej, jubileuszowej, edycji festiwalu teatrów alternatywnych – Nocne Teatralia Strachy – jego organizatorzy (Teatr s.tr.a.c.h. z Krosna oraz Regionalne Centrum Kultur Pogranicza) poszerzyli swoją ofertę teatralną i przygotowali kilka atrakcji z myślą o najmłodszych. W programie Małych Teatraliów Strachy znalazły się dwa spektakle: Życie jest piękne oraz Czterej muzykanci z Bremy.

Performance cieniowy Życie jest piękne w reżyserii Pawła Wrony z Teatru s.tr.a.ch rozpoczął Małe Teatralia Strachy. Sztuka jest efektem wakacyjnych warsztatów prowadzonych z krośnieńską młodzieżą.

Spektakl ten składa się z plastycznych etiud stworzonych w technice teatru cieni. Obserwując postacie zbudowane z dłoni aktorów, poznajemy kolejne etapy życia człowieka – od poczęcia, przez dojrzewanie, aż po późną starość. Ta stosunkowo krótka i – wydawać by się mogło –przewidywalna opowieść, stawia przed widzem poważny problem. Zmęczeni codziennością, popadamy w rutynę. Zamiast oswajać się z nią powinniśmy zawalczyć o swoje szczęście. Tu pojawia się pytanie – jak to zrobić?

Mimo niebłahej tematyki, performance zawiera elementy humorystyczne, co czyni przedstawienie bardziej atrakcyjnym dla najmłodszej części widowni. Ta na pozór prosta historia bawi, ale także zmusza do przemyśleń.

Drugi spektakl to adaptacja znanej baśni braci Grimm Czterej muzykanci z Bremy, również w reżyserii Pawła Wrony. Niezwykle barwna scenografia oraz interesująca i umiejętnie zaserwowana młodym widzom fabuła, wywołały żywe reakcje wśród dzieci, które dały się ponieść wyobraźni podczas odkrywania kolejnych przygód czwórki bohaterów. Dialogi zagrane w przystępny dla kilkuletniego dziecka sposób mobilizowały do abstrakcyjnego i kreatywnego myślenia.

W przerwach pomiędzy przedstawieniami aktorzy i grupa warsztatowa Teatru s.tr.a.c.h. poprowadzili zajęcia przybliżające zasady pracy na scenie. Dodatkową atrakcją było zwiedzanie zaplecza scenicznego Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza, dzięki czemu młodzi miłośnicy teatru mogli poznać go od kulis.

Tomasz Wasiak, Teatralia Poznań

15 października 2012 roku

Teatr s.tr.a.c.h. (Krosno)
Życie jest piękne
reżyseria: Paweł Wrona
scenariusz: Paweł Wrona
światło: Paweł Wrona
scenografia: Zespół
obsada: Katarzyna Brymerska, Diana Wais, Monika Raś, Kamila Bargieł, Alicja Moskal, Karolina Mięsowicz, Krzysztof Sajdak, Paulina Jarzębska
premiera: 9 września 2011 roku

Teatr s.tr.a.c.h. (Krosno)
Czterej muzykanci z Bremy
reżyseria: Paweł Wrona
scenariusz: Zespół
światło: Paweł Wrona
scenografia: Adrianna Woś
obsada: Monika Raś, Kamila Bargieł, Alicja Moskal, Karolina Mięsowicz, Krzysztof Sajdak, Marcin Łącki
premiera: 6 września 2012 roku

(źródło)

NIE TAKIE STRACHY STRASZNE

7. nocne teatralia strachy
Festiwal Nocne Teatralia Strachy w Krośnie organizowany przez teatr s.tr.a.c.h. w Regionalnym Centrum Kultury Pogranicza to już tradycja, która co roku gromadzi całkiem sporą liczbę wiernych odbiorców. Także w tym roku, mimo uszczuplenia programu o propozycje dla dzieci, pozycje programowe – nie tylko teatralne, ale także widowiskowe efekty pracy animującej lokalną społeczność – okazały się magnesem o sporej sile i zasięgu.

Festiwal Nocne Teatralia Strachy w Krośnie organizowany przez teatr s.tr.a.c.h. w Regionalnym Centrum Kultury Pogranicza to już tradycja, która co roku gromadzi całkiem sporą liczbę wiernych odbiorców. Także w tym roku, mimo uszczuplenia programu o propozycje dla dzieci, pozycje programowe – nie tylko teatralne, ale także widowiskowe efekty pracy animującej lokalną społeczność – okazały się magnesem o sporej sile i zasięgu.

Należy nadmienić, że festiwal ten jest wydarzeniem bazującym na miejscowej publiczności oraz tamtejszych wolontariuszach, jednak nie jest to impreza wynikająca po prostu z połączenia kółek wzajemnej adoracji. Raz zaproszone zespoły pozostają w kręgu przyjaciół festiwalu rozsianych po całej Polsce i chętnie odwiedzają Krosno, przywożąc do tego miasteczka nowe spektakle czy widowiska, zostawiając w nim w zamian cząstkę siebie. Piszemy o tym wszystkim dlatego, że festiwal ten wyróżnia rodzinna atmosfera, która nie jest odgrywana, a odbiorca, nawet ten przybywający z daleka, czuje się jak u siebie.

Program ostatniej edycji zdominowały znajome twarze: Teatr Ecce Homo z Kielc, Teatr Improwizacji Afront z Warszawy czy Teatr Nikoli z Krakowa. Hasłem patronującym siódmej już edycji były słowa Józefa Szajny -– „sztuka jest ryzykiem artysty”. Wybór frazy, tyleż ważnej, co zwyczajnie uniwersalnej, wcale nie sprawił, że organizatorzy przenieśli punkt ciężkości na zaproszonych wykonawców, pozostawiając ich samym sobie. Paweł Wrona, reżyser teatru s.tr.a.c.h oraz dyrektor festiwalu, wraz z oddanym zespołem dbali o wygodę odbiorczą oraz spójność programową. Ryzyko artystyczne jest bardzo dobrze znane także twórcom szeroko pojętego teatru alternatywnego, o którego zasadach funkcjonowania i tworzenia opowiadał (między innymi na przykładzie słynnego Teatru Ósmego Dnia) Wrona w wykładzie pod znaczącym tytułem On/Off.

Wspomniany już Szajna był obecny na festiwalu nie tylko w cytacie. Publiczność miała okazję obejrzeć dwa filmy poświęcone jego sztuce i osobie – dwóm, nierozerwalnie ze sobą związanym ekwiwalentom człowieka-artysty. Pierwszego dnia publiczność została zaproszona do obejrzenia produkcji Sztuka w niewoli – świat Józefa Szajny w reżyserii Włodzimierza Gołaszewskiego, a kolejnego -– Człowiek zaniedbuje siebie Henryka Jantosa. Oba, archiwalne już, filmy prezentują twórczość rzeszowianina nie tylko z perspektywy doświadczonej przez niego II wojny światowej w obozach koncentracyjnych, ale przede wszystkim z punktu widzenia tego, który przeżył i chce dawać świadectwo za pośrednictwem swojego życia. Prezentowane prace teatralne, jak i plastyczne Szajny, zwłaszcza powracający w nich motyw konturu postaci z rozedrganą plamą wewnątrz, do dziś przypominają o upodleniu i męce, jakie jeden człowiek może zgotować drugiemu, a równocześnie o istotności przekazywania historii innym ludziom.

Właśnie ów dar narracji zdaje się pozostawać w zgodzie z naczelną ideą teatru, który, jako medium poszukujące, korzysta nie tylko ze słów, ale także z obrazu, światła, dźwięku i gestu. Taki właśnie, na poły pozbawiony mowy, a jednocześnie obfitujący w zatrzymane kadry zgrabnie „opowiedzianych” sekwencji, był spektakl Teatru Nikoli Stary gołębnik. Przepełnione baśniowością i utrzymane w onirycznej estetyce przedstawienie za sprawą niezwykle sprawnej aktorsko Dominiki Juchy, pomogło widzom przenieść się do świata, gdzie przedmiotom – a zwłaszcza parasolom – pozwala się wejść w symbiozę z ludzką postacią. Ubranie się w ten rekwizyt (lub przybranie go sobą) prowadzi do powstania dość zabawnej fabuły skoncentrowanej wokół możliwości, jakie stwarza chociażby rączka od parasola wystająca spomiędzy nóg czy fakt, że przecięty materiał parasola będzie się nagle samoistnie rozdzierał. Teatr Nikoli został w tej edycji nagrodzony specjalną skrzyneczką festiwalową, wykonaną ze słynnego krośnieńskiego szkła, dla zasłużonych dla festiwalu (jest to rodzaj trofeum utożsamionym z tym festiwalem, podobne rozdawane są także wśród publiczności i artystów). To pierwsze tego typu wyróżnienie przyznane przez organizatorów. Po spektaklu aktorzy wzięli także udział w spotkaniu zatytułowanym Emerytura równa się Kultura, które poświęcone było de facto działalności zaproszonych artystów, zwłaszcza Mikołaja Wiepriewa i jego wieloletniej aktywności artystycznej, nie tylko w Polsce.

W programie festiwalu pojawiła się także inna grupa dobrze znana krośnieńskiej publiczności – Teatr Ecce Homo z Kielc, ktory pokazał jednak zupełnie inną niż w poprzednim roku twarz, a co za tym idzie, także rozpiętość stosowanych przez grupę form teatralnych i środków ekspresji. Barbarzyńcy przyszli, na motywach Nocy Andrzeja Stasiuka, to spektakl uszczypliwy i zabawny, sprawnie zagrany, pełen prostych, ale interesujących wizualnie rozwiązań scenicznych. Opowieść o Niemcu, któremu przeszczepiono polskie serce prowokuje do zderzenia ze sobą stereotypów narodowych i niedorzecznych opinii obiegowych o Wschodzie i Zachodzie. Konfrontacja ta odbywa się na poziomie anegdotycznej historyjki, w której humor zostaje jeszcze bardziej podkręcony przez aktorów. Spektakl w wykonaniu Ecce Homo rozgrywa się dynamicznie, a w pamięć zapadają (podobnie jak w ich wcześniejszym Grosse Aktion) plastyczne obrazy, choć tym razem ich klimat jest zgoła odmienny – humorystyczno-sarkastyczny.

Nocne Teatralia Strachy gościły tym razem także pokaz zagraniczny, a mianowicie monodram Macbeth Divadlo Kontra ze Spisskiej Nowej Wsi na Słowacji. Trwający półtorej godziny spektakl w reżyserii Klaudyny Rozhin rozgrywał się w przestrzeni kojarzącej się ze śmietnikiem, na workach, w których postaci grane przez Petera Čižmára znajdowały swoje atrybuty i przebrania. Adaptacja dokonana przez reżyserkę i autorkę scenografii w jednej osobie w zasadzie przedstawia widzom Makbeta w niezmienionej postaci, nie próbując odkryć drugiego dna żadnego z bohaterów. A przecież rozpoczęcie przedstawienia wśród odpadów (bohaterów? fabuł? emocji?) stwarza olbrzymie możliwości – z każdego worka można wszak wyciągnąć coś wartościowszego niż koronę. Mankament w samym odbiorze stanowił też niestety brak polskiego tłumaczenia, choć i bez tego publiczność bez trudu mogła rozszyfrować przekazywany moment dramatu.

Zwieńczeniem pierwszego dnia festiwalu był plenerowy spektakl ognia w wykonaniu gospodarzy. Na placu przed Regionalnym Centrum Kultury Pogranicza teatr s.tr.a.c.h. przeniósł widzów w klimat lat 30., prezentując widowiskowy Poker Swing. Dagmara Bogacz przygotowała wspólnie z członkami teatru show nowocyrkowe pełne kuglarskich technik wykorzystujących ogień do przedstawienia historii o miłosnych zalotach, zazdrości i fascynacji. Nie była to jedynie prezentacja nabytych w czasie warsztatów umiejętności i zręczności młodych wykonawców, ale – dzięki kostiumom, muzyce i zaaranżowanym sytuacjom scenicznym – przesiąknięta atmosferą minionego stulecia urokliwa opowieść o życiu na salonach. Aktorzy świetnie odnajdywali się w choreografii, tym trudniejszej, że okraszonej ogniem, a więc wymagającej maksymalnej precyzji.

Słabszym elementem programu okazały się zaprezentowane przez Teatr Jednego Wiersza z Opola jednoaktówki: XXX i Użytkownia, czyli miejsce gdzie się spędza żądany czas. Alexandra Szczęsny w XXX tworzy spektakl bardzo fizyczny, prosty w formie, w ruchach bardzo powolny i nużący, a w warstwie tekstowej oparty na strzępkach zdań, powtórzeniach, jednak zbyt dosłownych w przekazie. Emocje matki, która utraciła dziecko, stają się zbyt nachalne, zagrane na nieodpowiednich rejestrach. Użytkownia… w wykonaniu Krzysztofa Wodzińskiego to podróż Człowieka w poszukiwaniu Odpowiedzi. Metafizyka i podjęta poetycka forma przesycona tekstem są jednak przyciężkawe, choć aktor stara się wprowadzić dynamikę – choćby dzięki używanym rekwizytom. Trzecia z zaprezentowanych jednoaktówek, Reticulum, obroniła się interesująca formą teatru lalek. Ożywczym elementem była tu muzyka tworzona na żywo i z własnoręcznie wykonanych przez Michała Wawrzyniaka instrumentów, towarzysząca onirycznym obrazom kreowanym przez Pawła Warunka. Animowana przez niego (niejednokrotnie całym ciałem) zabawa w bogów wymagała od widzów wielkiego skupienia i dużej wrażliwości – pomysłów inscenizacyjnych było tak wiele, że momentami trudno było nadążyć za akcją, stanowiącą zresztą zlepek urwanych obrazów.

Ostatnim scenicznym wydarzeniem festiwalu był oczekiwany przez wiernych odbiorców z wypiekami na twarzy występ pod intrygującym, choć równie sugerującym tytułem Afront na wakacjach, czyli gorrrąca improwizacja w ogórkach Teatru Improwizacji Afront z Warszawy. Czteroosobowy zespół w składzie: Katarzyna Gruszewska, Joanna Mazewska, Piotr Łokietek i Radosław Mazur zaprosił publiczność do współtworzenia przedstawienia, które miało na celu przede wszystkim dostarczenie rozrywki, stworzenie sytuacji wspólnej zabawy. Prosząc publiczność przed spektaklem o napisanie na karteczkach słów lub zdań kojarzących się z wakacjami, przystąpili do akcji. Po ustaleniu z pomocą widzów tego, jakimi bohaterami są poszczególne osoby, a także szczegółów dotyczących miejsca wydarzeń, kwartet wziął się do solidnej pracy. Skrawki wypełnione przez widzów aktorzy włożyli sobie do kieszeni, wyjmując je po jednej w kluczowych momentach scen. Ponieważ w opisie i tak nie uda się oddać trafności improwizowanych żartów i gier słownych, pozostaje utrwalić reakcję odbiorców: wszyscy bawili się świetnie i choć mieliśmy wrzesień, lato w murach Centrum Kultur Pogranicza było w pełni. Raz – dwa – trzy – IMPRO!

Nie zabrakło także wydarzeń towarzyszących festiwalowi, podtrzymujących jego wyjątkową atmosferę – w przerwach pomiędzy spektaklami mieliśmy okazję posłuchać energetycznych koncertów młodych wykonawców z Crazy Accordion Trio, zobaczyć pokaz tanga argentyńskiego w wykonaniu Justyny Wysockiej i Leszka Mikołajczyka czy film krótkometrażowy Roszada w reżyserii Jakuba Sawickiego, w uteatralizowany i niezwykle ciepły sposób opowiadający o pracy twórców i wolontariuszy Strachów. Na widzów czekały także interesujące wystawy – projektów scenograficznych, kostiumów, lalek i projekcji autorstwa Karoliny Szelc, studentki Katedry Scenografii wrocławskiej ASP (Sceno – panaceum) oraz Non Camera – zbiór prac Jana Gieracha, studenta Fotografii Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, które niezwykły efekt zawdzięczają eksperymentom z umieszczaniem rozmaitych przedmiotów i substancji na światłoczułym materiale. Po raz kolejny festiwal był także okazją do promocji czytelnictwa – tym razem w ramach bookcrossingowej Regałowej Rewolucji, którą wsparły liczne wydawnictwa. Całkowitą nowością – niewątpliwie wartą powtórzenia – było pierwsze w Krośnie Silent disco, znakomicie podkreślające atmosferę radosnego święta teatru i owocne wysiłki Nocnych Teatraliów Strachy w budowaniu festiwalu z prawdziwego zdarzenia, otwartego na świeże pomysły i działającego kompleksowo.

Agnieszka Misiewicz, Joanna Żabnicka, Teatralia Poznań
Internetowy Magazyn „Teatralia”, nr 122/2015
VII Festiwal Nocne Teatralia Strachy w Krośnie
5-6 września 2014

Teatr Ecce Homo (Kielce)
Barbarzyńcy przyszli
reżyseria: Stanisław Miedziewski
scenariusz: Stanisław Miedziewski (na motywach dramatu Andrzeja Stasiuka Noc, czyli słowiańsko-germańska tragifarsa medyczna)
obsada: Karol Górski, Piotr Skrzypczyk, Marek Kantyka, Aleksandra Styrcz, Katarzyna Janaszek, Monika Sochańska, Aleksandra Kopyś, Katarzyna Klimczak, Anna Winiarska
premiera: 14 września 2012

Divadlo Kontra (Spisska Nowa Wieś, Słowacja)
Macbeth
reżyseria, światło i scenografia: Klaudyna Rozhin
adaptacja: Klaudyna Rozhin na podstawie Macbetha Williama Shakespeare’a
obsada: Peter Čižmár
premiera: 19 maja 2013

Teatr s.tr.a.c.h. (Krosno)
Poker Swing
reżyseria, scenografia i muzyka: Dagmara Bogacz i Zespół
obsada: Alicja Moskal, Zuzanna Pruska, Marcin Łącki, Krzysztof Sajdak, Martyna Ćwiąkała, Daria Dudek, Jakub Sawicki, Karolina Szelc, Oliwia Kafel, Agnieszka Józefczyk, Mateusz Paczosa, Gabriela Kościelniak, Katarzyna Myśliwiec, Kamila Bargieł, Karolina Mięsowicz
premiera: 6 września 2014
fot. archiwum teatru

Teatr Nikoli (Kraków)
Stary gołębnik
reżyseria: Mikołaj Wiepriew
scenografia, choreografia: Mikołaj Wiepriew, Dominika Jucha
obsada: Mikołaj Wiepriew, Dominika Jucha
premiera: 22 maja 2014

Teatr Jednego Wiersza (Opole)
Cykl jednoaktówek: Reticulum, XXX, Użytkownia, czyli miejsce gdzie się spędza żądany czas
reżyseria: Krzysztof Żyliński
scenariusz, scenografia, światło i choreografia: Zespół
muzyka, dźwięk: Michał Wawrzyniak i Zespół
obsada: Alexandra Szczęsny, Michał Wawrzyniak, Paweł Warunek, Krzysztof Wodziński

Teatr Afront (Warszawa)
Afront na wakacjach, czyli gorrrąca improwizacja w ogórkach
reżyseria i scenariusz: Publiczność i Zespół
scenografia: stworzona w wyobraźni Publiczności
dźwięk i oświetlenie: Krzysztof Iwanik
obsada: Katarzyna Gruszewska, Joanna Mazewska, Piotr Łokietek, Radosław Mazur

Projekcje filmowe:
Sztuka w niewoli – świat Józefa Szajny
scenariusz: Włodzimierz Gołaszewski, Józef Szajna
reżyseria: Włodzimierz Gołaszewski
zdjęcia: Jacek Mierosławski
muzyka: Studio Sonoria
produkcja: Telewizja Polska – II Program, Magic Co. Ltd, Włodzimierz Gołaszewski

Człowiek zaniedbuje siebie
scenariusz: Henryk Jantos, Józef Szajna
reżyseria: Henryk Jantos
zdjęcia: Marcin Peresada
dźwięk: Adam Niemiec
produkcja: Telewizja Polska – Agencja Produkcji Audycji Telewizyjnych

(źródło)

STRACHY. WIELKIE (Z ZACIEKAWIENIA) OCZY

5. nocne teatralia strachy
Któż by się spodziewał: w tak niepozornym mieście jak Krosno stoi nowoczesne i, jak się okazało, prężnie działające Regionalne Centrum Kultur Pogranicza. W jego programie od pięciu lat znajduje się niewielki festiwal Nocne Teatralia Strachy. Małą rocznicę festiwalu uświetniły premiery pierwszego dnia: Moje szczęście krośnieńskiego Teatru s.tr.a.c.h. oraz Spalone skrzydła Teatru Nikoli z Krakowa. Co znamienne, hasłem tegorocznej edycji były słowa Tadeusza Kantora: „Nie wolno umierać przed premierą”. Posłuszni słowom mistrza artyści dali widzom szansę na obejrzenie ich najnowszych produkcji.

Któż by się spodziewał: w tak niepozornym mieście jak Krosno stoi nowoczesne i, jak się okazało, prężnie działające Regionalne Centrum Kultur Pogranicza. W jego programie od pięciu lat znajduje się niewielki festiwal Nocne Teatralia Strachy. Małą rocznicę festiwalu uświetniły premiery pierwszego dnia: Moje szczęście krośnieńskiego Teatru s.tr.a.c.h. oraz Spalone skrzydła Teatru Nikoli z Krakowa. Co znamienne, hasłem tegorocznej edycji były słowa Tadeusza Kantora: „Nie wolno umierać przed premierą”. Posłuszni słowom mistrza artyści dali widzom szansę na obejrzenie ich najnowszych produkcji.

Pierwszy z nowych spektakli prezentowanych na festiwalu to obraz przesycony nostalgią, chęcią rozliczenia z przeszłością, silnie osadzony w perspektywie płciowej. Bohaterką monodramu jest niemłoda już kobieta, której marzeniem od zawsze było zostać tancerką i mieć własny teatr (Dagmara Bogacz). Z monologów, które prowadzi – kierowanych do (prawdopodobnie nieżyjącego już) ojca i (eks)kochanka – wyłania się postać, która dopięła swego, jednak nie była przez najbliższych doceniona. Bohaterka wyciąga walizkę pełną pogniecionych kartek (najpewniej niewysłanych listów) i wraca do wspomnień, z perspektywy czasu nadaje im inne znaczenie. Papier kojarzy bowiem ze swoją skórą, która, jak mówi, zawsze była sucha i wymagała głębokiego nawilżenia – a więc zrozumienia i opieki.

Skóra, jako zewnętrzna powłoka, granica oddzielająca człowieka od innych, urasta do głównego symbolu tego monodramu: listy w walizce jako zrzucona skóra, znak czasu bezpowrotnie minionego, nie do zmiany, chociaż wciąż nieznośnie obecnego. Co więcej, jest też oznaką utraconej zmysłowości. Ta sieć powiązań sprawia, że niekiedy trudno oddzielić od siebie kochanka i ojca, których łączy okazywana kobiecie nieczułość i to, że obu ich (fizycznie) już nie ma.

Temat przemijania, nierozerwalnie związany z odczuwaniem szczęścia, często odkrywanego dopiero po utracie, poruszali też ludzie w ulicznej sondzie, której projekcja rozpoczęła monodram. Cierpienie w cichości, zrezygnowanie i patrzenie z perspektywy człowieka, przed którym nie ma już nic, bardzo chwytają za serce, do pewnego momentu są w spektaklu bardzo wiarygodne. Jednak utarte zabiegi, których używa reżyser i zarazem scenarzysta Paweł Wrona, sprawiają, że tęsknota, która jest tematem spektaklu, wydaje się papierowa, a w warstwie tekstowej zbyt wygładzona. Tancerka (widocznie młoda osoba z posrebrzonymi włosami) ściąga z mebli płachty materiału posypane kurzem – kredowym pyłem, a rekwizytem w kontekście rozmowy z kochankiem staje się czerwona róża. Mam wątpliwości, czy takie zbanalizowanie sytuacji było świadomym reżyserskim zabiegiem. Niekiedy scenariusz zdradzał swą niedoskonałość, przerysowanie i braki stylistyczne (wyrażenie „twoje cierpkie dłonie” przywodzi na myśl pisaninę, w której główną wartością są emocje, zastępujące zupełnie kunszt formy). Nie próbuję powiedzieć, że Moje szczęście jest spektaklem nieudanym, wręcz przeciwnie: ma duży potencjał. Wspomniana projekcja, a także fragment teatru cieni, w którym główna bohaterka przeobraża się na powrót w tancerkę i przeprowadza widza przez wszystkie zabiegi mające miejsce przed lustrem, są świetnym pomysłem i sprawiają, że widz nie jest znużony formą monodramu.

Drugą premierą Nocnych Teatraliów był spektakl Spalone skrzydła krakowskiego Teatru Nikoli, nieraz goszczącego już w Krośnie. Zaskakująca formą, mocno osadzona w muzyce pantomima z rekwizytami, korzystająca z słów o tyle, o ile są one immanentną częścią piosenek użytych jako tło spektaklu – tak w skrócie opisać można estetykę tego przedstawienia. Opowieść (lecz na pewno nie można mówić o linearnej fabule) rozpoczyna się od prezentacji garbusa-kataryniarza (w tej roli niesamowita Dominika Jucha), któremu czarownik (Mikołaj Wiepriew – również reżyser spektaklu) odbiera na początku melodię z instrumentu. Bohater udaje się w podróż przez dawne i współczesne motywy muzyczne znanych artystów, którzy na skutek różnych życiowych wydarzeń nie byli w stanie osiągnąć artystycznej pełni (dobrym przykładem jest tutaj Amy Winehouse).

Kim jest postać grana przez – co znamienne – reżysera, który udziela i pozbawia głosu? Niczym wyrodny treser zwierząt zmusza on swoje ofiary do zachowywania się zgodnie z jego wolą. Tyrania, przejmowanie nad kimś władzy bez brania odpowiedzialności za jego życie – są czymś zupełnie niespodziewanym. Zasadna wydaje się w tym miejscu metaforyka cyrkowa: mam na myśli, po pierwsze, żonglowanie cudzym życiem czy talentem, po drugie zaś samą atmosferę cyrkowego artyzmu – skupianie na sobie uwagi za pomocą kuglarskich sztuczek. W konsekwencji artysta nie nawiązuje dialogu z publicznością, ale skazuje ją na swój monolog i zupełnie nie interesuje go, czy to, co robi, jest przez widza należycie zrozumiane. Tak jakby chodziło tylko o to, żeby występ zakończył się oklaskami. Teatr Nikoli proponuje spektakl niesłychanie plastyczny, jednak – z uwagi na powyżej przedstawione argumenty – nie jest propozycją dla dzieci. Może więc trochę przerażać radość, z jaką krakowski teatr przystępuje do konstruowania tak bezwzględnej retoryki. Występujący na cyrkowej arenie muszą wszak lśnić!

Pierwszy dzień zakończyła projekcja Umarłej klasy w reżyserii Andrzeja Wajdy. W ramach drugiej odsłony festiwalu publiczność obejrzeć mogła spektakl pod tytułem Cukier Teatru Matki Pulardy z Wrocławia – nieco surrealistyczną, ale pełną humoru opowieść przygodową łączącą w sobie wszystkie warianty bohaterów-peregrynantów od Pinokia po Odyseusza. Znalazło się też miejsce dla: ciekawego śpiewanego monodramu DAGNY.BRECHT.księżniczka.żebraków w reżyserii i wykonaniu Dagny Cipory, spektaklu Złap mnie wrocławskiego Teatru PWST i popisów Grupy Improwizacji Teatralnej No Potatoes z Lublina. Festiwal zamknął koncert zespołu We Call It A Sound z Wolsztyna.

Program Nocnych Teatraliów zaskakiwał nieraz, widz nie był w stanie nudzić się z uwagi na różnorodność prezentowanych w jego trakcie form. Niezwykle ciekawym (i chyba wcześniej niespotykanym) zabiegiem było wprowadzenie animacji przerw między spektaklami. Każdy z artystów prezentujący się w ramach Nocnych Teatraliów wymyślał także scenariusz dla gości oczekujących na przedstawienie w teatralnej kawiarence. Atmosfera w trakcie festiwalu była więc wyborna, każdy mógł znaleźć tutaj coś dla siebie – jednak nie takie strachy straszne!

Joanna Żabnicka, Teatralia Poznań

Nocne Teatralia Strachy: Festiwal Teatrów Alternatywnych, Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, 6-7 września 2012

Teatr s.tr.a.c.h. (Krosno)
Moje szczęście
scenariusz i reżyseria: Paweł Wrona
światło: Grzegorz Malinowski
obsada: Dagmara Bogacz
premiera: 6 września 2012 roku

Teatr Nikoli (Kraków)
Spalone skrzydła
scenariusz i reżyseria: Mikołaj Wiepriew
dźwięk i światło: Dominika Jucha
obsada: Mikołaj Wiepriew, Dominika Jucha, Sabina Drąg, Paulina Florczak
premiera: 6 września 2012 roku

Umarła klasa.Seans T. Kantora
reżyseria: Andrzej Wajda
nagranie z 1976 roku

Teatr Matki Pulardy (Wrocław)
Cukier
scenariusz i reżyseria: Joanna Gerigk
muzyka: Mikołaj Laskowski
scenografia: Magdalena Nowak
obsada: Łukasz Batko, Alan Bochnak, Jarosław Paczyński, Mateusz Zagórski
premiera: 20 maja 2012 roku

Teatr PWSFTviT (Łódź)
DAGNY.BRECHT.księżniczka.żebraków
reżyseria: Dagny Cipora
muzyka: Marcin Powalski
scenografia: Joanna Wróbel
choreografia: Anna Próchniak
obsada: Dagny Cipora
premiera: 2012 rok

Teatr PWST (Wrocław)
Złap mnie
scenariusz i reżyseria: Angelika Pytel, Jakub Kowalczyk
muzyka i światło: Przemysław Jaszczak
występują: Angelika Pytel, Jakub Kowalczyk

Grupa Improwizacji Teatralnej No Potatoes (Lublin)
muzyka: Łukasz Jemioła
obsada: Magdalena Piekarska, Anna Skorek, Przemysław Buksiński, Kamil Choina, Łukasz Jemioła, Radosław Misztal, Adam Organista

(źródło)

ŚWIĘTO ALTERNATYWNOŚCI! (NOCNE TEATRALIA STRACHY)

8. nocne teatralia strachy
Nocne Teatralia Strachy to festiwal ukazujący różne oblicza sztuk alternatywnych, rozpoczynając od pokazów tanecznych przez improwizację teatralną aż po teatr formy. W czasie trzech wrześniowych dni okolice krośnieńskiego rynku zamieniają się w duże centrum kultury.

Nocne Teatralia Strachy to festiwal ukazujący różne oblicza sztuk alternatywnych, rozpoczynając od pokazów tanecznych przez improwizację teatralną aż po teatr formy. W czasie trzech wrześniowych dni okolice krośnieńskiego rynku zamieniają się w duże centrum kultury.

Festiwal organizowany jest przez grupę wolontariuszy – prawdziwych pasjonatów, ludzi, którzy startowali bez żadnego wsparcia instytucjonalnego. Artystyczne stowarzyszenia przy swojej działalności napotykają trudności związane, na przykład, z brakiem sali prób czy profesjonalnej sceny, na której mogliby wystąpić. Tym cenniejsza zatem jest ich twórczość, powstająca z chęci artystycznego spełnienia i rozwoju.

Festiwal otworzył niezwykle nastrojowy koncert krakowskiej formacji So Flow. Wydarzenie wprowadziło festiwalowiczów w dość ciekawe, przyjemne soulowo-nu-jazzowe klimaty. Zespół czerpie inspiracje z tradycji jazzowych, jednak nie boi się eksperymentować, dodając do nich swoje autorskie sample. Ma również niezwykle charyzmatyczną wokalistkę, która potrafiła zaczarować krośnieńską publiczność. Kolejnym mocnym i ciekawym wydarzeniem pierwszego dnia festiwalu był Teatr Ognia w wykonaniu s.tr.a.c.h.-u oraz Grupy Kanciarze. Rewelacyjne akrobacje tancerzy z różnego rodzaju palącymi się przedmiotami nie jeden raz zmroziły krew w żyłach widzów. Wiele ciekawych i trudnych kombinacji zostało nagrodzonych gromkimi brawami, co jest w pełni zasłużone – podczas występu można było ujrzeć nawet połykacza ognia zionącego niczym smok wawelski.

Jednym z najciekawszych wydarzeń drugiego dnia przeglądu była improwizacja Krótkie formy w wykonaniu grupy To Mało Powiedziane. Opolski zespół podarował mi to, co zawsze lubiłam w tego rodzaju grze teatralnej – nieprzewidywalność. Wielkim atutem improwizacyjnych spotkań z publicznością jest czynny udział widzów, którzy często mają wpływ na rozwój scenicznej akcji. To wszystko wymaga od aktorów niesamowitej elastyczności i niczym nieskrępowanej wyobraźni. Co więcej, jest źródłem wielu arcykomicznych sytuacji, które kończą się salwami śmiechu. Improwizatorzy nie mieli łatwego zadania – publiczność kreowała zarówno bardzo orientalne i ciekawe światy, jak i postaci, artyści jednak wybrnęli z niego w świetnym stylu.

Po opanowaniu wywołanego śmiechem bólu brzucha trzeba było wrócić z Cechu Rzemiosł Różnych na krośnieński rynek, gdzie w Podcieniach uczestnicy festiwalu wzięli udział w Tangu dla Krosna. Piękna muzyka i energetyczne, pełne namiętności tango w wykonaniu Leszka Mikołajczyka i Justyny Wysockiej stworzyło interesujące widowisko z pogranicza performansu i teatru. Dość szybko do zawodowych tancerzy dołączyli widzowie i brakło miejsca do tanecznych ewolucji.

Trzeci dzień festiwalowego święta okazał się nie lada gratką dla wielbicieli teatru tańca. Pojawiła się możliwość zobaczyć interesujący spektakl Research w wykonaniu Teatru Tańca Dekompresja z Krakowa. Rewelacyjna była w tym przypadku nie tylko sprawność fizyczna tancerzy, ale przede wszystkim to, w jaki sposób skonstruowana została choreografia i specyficzna przestrzeń taneczna: dużą podłogę do tańca ustawiono niemalże pod kątem prostym do sceny. To utrudniało tancerzom wykonywanie kolejnych figur, a jednocześnie sprawiało wrażenie odrealnienia.

Teoria względności w wykonaniu Teatru Nikoli stanowiła interesujące i mocne zakończenie festiwalowych dni. Najciekawszy jest fakt, iż to właśnie widzowie poprzedniej edycji festiwalu zdecydowali, że chcą ponownie zobaczyć w Krośnie spektakl tej grupy. Pantomima w wykonaniu krakowskich aktorów przeplatała się z elementami teatru formy. Była pełna komicznych, ciekawych sytuacji – moment, w którym aktorka operuje olbrzymim cyrklem czy animuje ryby. Stanowiła również ciekawy komentarz otaczającej rzeczywistości, ukazując, że większość sytuacji, w których się znajdujemy, można rozpatrzeć z kilku punktów widzenia.

Wszyscy krośnianie i festiwalowicze poszukujący orzeźwienia mogli skorzystać ze stoiska z darmową lemoniadą, przy którym nie raz dało się słyszeć zażarte dyskusje o teatralnych wydarzeniach. Film Roszada (reż. Jakub Sawicki) nieco przybliżył sylwetki młodych organizatorów festiwalu – pasjonatów, którzy zadbali o to, by Nocne Teatralia Strachy po raz ósmy opanowały Krosno. Filmowi twórcy pokazali kulisa, a także radość procesu tworzenia. Uzupełnieniem licznych teatralnych propozycji były filmy. Jeden z nich, Mankament (reż. Michał Turlewicz), jest pełny ciekawego spojrzenia i ukazuje prawdopodobną sytuację. Oto widzimy młodą kobietę, która lekkomyślnie pomaga mężczyźnie łapiącemu stopa – przeplatają się tu dwie rzeczywistości. Reżyser i realizatorzy zostawiają scenariusz lekko niedomkniętym – widz musi sam zdecydować o tym, jaki był finał tej historii. Kulawi z kolei to opowieść o dwóch chłopakach: każdy z nich usiłuje wykonać jedną czynność, która mu nie wychodzi. Jeden chciałby nauczyć się klaskać, a drugi się zabić. Gdy spotykają się wzajemnie, niedoszły samobójca uczy drugiego nieosiągalnej dla niego czynności. Z jakim skutkiem? W końcu każdy z bohaterów osiąga upragniony cel.

Festiwalowe prezentacje sztuk wizualnych to nie tylko filmy. W czasie Nocnych Teatraliów można było również obejrzeć liczne wystawy prac plastycznych i zdjęć oraz wziąć udział w interesujących spotkaniach z twórcami z Krosna i okolic. Wszystko to stanowiło o mocy festiwalu, który polecam wszystkim mieszkańcom Podkarpacia.

Anna Petynia, Teatralia Rzeszów
Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 150/2015
Nocne Teatralia Strachy w Krośnie, 10-12 września 2015

Koncert zespołu So Flow, Kraków
wokal: Karolina Teernstra
piano, synth: Michał Marczak
mpc:Mateusz Czajka
bas: Mateusz Mazurkiewicz
gitara: Artur Starżyk
perkusja: Michał Pamuła

Teatr s.tr.a.c.h., Grupa Kanciarze, Krosno
Teatr Ognia
reżyseria, scenografia, muzyka: Alicja Moskal, Krzysztof Sajdak
obsada: Daria Dudek, Oliwia Kafel, Gabriela Kościelniak, Marcin Łącki, Aleksandra Mierosławska, Alicja Moskal, Mateusz Paczosa, Monika Pelczar, Krzysztof Sajdak, Natalia Such, Jakub Worwa

Teatr s.tr.a.c.h., KrosnoFilm
Roszada
reżyseria. Jakub Sawicki
zdjęcia i montaż: Gabriela Kłopot, Łukasz Kłopot, GaLop Productions
produkcja: Stowarzyszenie Teatr s.tr.a.c.h.

Teatr Improwizacji To Mało Powiedziane, Opole
Krótkie formy
reżyseria i scenariusz: publiczność i zespół
muzyka: Przemysław Ozga
obsada: Tadeusz Jaśkiewicz, Piotr Węglarz, Daniel Mazurczak, Bartłomiej Śliwiński, Joanna Żygadło, Przemysław Ozga, Lena Wieczorek
Tango dla Krosna – Milonga na Podcieniach
wykonawcy: Justyna Wysocka, Leszek Mikołajczyk, grupa warsztatowa
instruktorzy, opieka merytoryczna i artystyczna: Justyna Wysocka, Leszek Mikołajczyk

Film Kulawi
reżyseria: Michał Turlewicz
scenariusz: Michał Turlewicz, Patryk Kalinowski
muzyka: Daniel Malchar, Maciej Sajur
zdjęcia: Paweł Romański
dźwięk: Łukasz Kozak
produkcja: Michał Turlewicz
obsada: Mateusz Deskiewicz, Maciej Sajur

Film Mankament
reżyseria: Michał Turlewicz
scenariusz: Patryk Kalinowski, Michał Turlewicz
muzyka: Aleks Polak, Sebastian Mac
zdjęcia: Piotr Januszkiewicz, Tomasz Odziemek
produkcja: Maciej Makuła, Deliria Kfulturia
muzyka: Aleks Polak, Sebastian Mac
obsada: Małgorzata Goździk, Antoni Milancej, Michał Wojciula
produkcja: Michał Turlewicz

Teatr Tańca Dekompresja, Kraków
Research
reżyseria i scenariusz: Bartek Serowik
scenografia i choreografia: Bartek Serowik
obsada: Agnieszka Muczyń, Bernadetta Zwierowska, Katarzyna Krzysztofek, Krzysztof Szopiński, Grzegorz Polański

Teatr Nikoli, Kraków
Teoria Względności
Teatr Nikoli, Kraków
reżyseria i scenariusz: Mikołaj Wiepriew, Michail Milmeister
ruch sceniczny: Mikołaj Wiepriew, Dominika Jucha
obsada: Mikołaj Wiepriew, Dominika Jucha, Oliwia Kafel
na zdjęciu: Teoria względności, fot. Nina Przybylska

Anna Petynia – ur. 16 września 1988 w Przemyślu. Absolwentka informacji naukowej i bibliotekoznawstwa ze specjalizacjami: kultura czytelnicza i medialna oraz teatrologia na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Publikowała w wielu gazetach studenckich, m.in. „Ofensywie”, „Głosie Humanisty” czy „5Ścianie”. Od stycznia 2008 w redakcji „Teatraliów”. Nie tylko relacjonuje lubelskie i rzeszowskie życie teatralne, lecz także współtworzy gazety („Fora Nova”, „Na stronie”) na festiwalach teatralnych.

(źródło)

WRZEŚNIOWE ŚWIĘTO ALTERNATYWY

9. nocne teatralia strachy
Wrzesień, końcówka lata, to zawsze czas spotkania z kulturą alternatywną w Krośnie. Nocne Teatralia Strachy w tym roku odbyły się już po raz dziewiąty. Program festiwalu składa się z różych sztuk alternatywnych – spektakli teatralnych, filmów (zarówno krótko-, jak i pełnometrażowych), wystawy fotografii, koncertów muzyczych. Organizatorzy starają się zapewnić atrakcje, które przyciągną widownię w różnym wieku i zainteresowaną wielorakimi wymiarami sztuki.

Wrzesień, końcówka lata, to zawsze czas spotkania z kulturą alternatywną w Krośnie. Nocne Teatralia Strachy w tym roku odbyły się już po raz dziewiąty. Program festiwalu składa się z różych sztuk alternatywnych – spektakli teatralnych, filmów (zarówno krótko-, jak i pełnometrażowych), wystawy fotografii, koncertów muzyczych. Organizatorzy starają się zapewnić atrakcje, które przyciągną widownię w różnym wieku i zainteresowaną wielorakimi wymiarami sztuki.

Pierwszy dzień festiwalu był tradycyjnie okraszony niezwykle widowiskowym pokazem tańca ognia, który przygotował gospodarz imprezy – Teatr S.tr.a.c.h. Fireshow stworzono na podstawie kilkunastu ciekawych scen – widać było m.in. inspirację Alicją w krainie czarów. Kolejne sceny z karkołomnymi figurami wykonywanymi przez żonglerów zapierały dech w piersiach, raz po raz zbudzając zachwyt i aplauz publiczności. Pokaz wykonany był z niebywałą precyzją, w sposób perfekcyjny.

Organizatorzy w tym roku zaprezentowali zapowiadaną rok temu premierę filmu Skorupki: film o szczęściu. Krótkometrażowy obraz w reżyserii Michała Turlewicza opowiada historię dwóch osób – chłopaka i dziewczyny. Młodych, zagubionych we współczesnym dużym mieście. Oboje poznali się, wynajmując stancję u starszej pani. On – introwertyk, który znalazł właśnie nową pracę, ona – usiłująca poukładać sobie na nowo życie po rozstaniu z chłopakiem. Każde z nich inaczej definiuje szczęście, w inny sposób go szuka. Wszystko rozgrywa się w pięknej zielonej scenerii – otoczeniu kwiatów doniczkowych z lubością hodowanych przez panią Alicję. Temat szczęścia pojmowanego przez różne osoby podejmował i uzupełnił cykl filmów krótkometrażowych „Moje szczęście”

Pełnometrażowy film Aktorzy prowincjonalni w reżyserii Agnieszki Holland doskonale wpisał się w myśl przewodnią tegorocznego festiwalu: „Teatr to instytucja polegająca na tym, że żywy człowiek przekazuje innym żywe myśli”. Przyjrzeliśmy się życiu niewielkiego teatru lalkowego, a także perypetiom artystów, którzy mają swoje mniejsze, bądź większe problemy. Ten obraz doskonale pokazuje, jakie zamieszanie potrafi wprowadzić pojawienie się Innego. Jest wprawdzie nieco smutny, przytłaczający, ale – co ciekawe – ponadczasowy. Sytuacja i realia w polskich teatrach nie zmieniły się zanadto od premiery filmu w 1979 roku.

W tym roku Nocne Teatralia Strachy zmusiły uczestników festiwalu do wejścia pomiędzy krośnieńskie kamienice. W Antykwariacie i Księgarni Zbigniewa Oporządka można przejść przez drzwi szafy – to tajemnicze przejście do Galerii Hetta (zupełnie jak w Opowieściach z Narnii). W niewielkiej, jasnej przestrzeni galeryjki można było obejrzeć wystawę fotografii Wojciecha Wójcika Niewiele barw świata. Przeważały w niej czarno-białe fotografie, obrazujące różne miejsca z terenu województwa podkarpackiego. W sąsiadującej z antykwariatem Klubokawiarni Ferment na ścianach zawisła Synestezja, będąca ciekawym spojrzeniem na to, jak mocno zafiksowani jesteśmy na stereotypy i standardowość. Przedmioty codziennego użytku zostały sfotografowane przez artystkę po pomalowaniu na inne kolory. Ostatnia z wystaw usytuowana została w Wieży Farnej, co pozwoliło na zobaczenie kompilacji makro zdjęć W deszczu… w niezwykle oryginalnym wnętrzu historycznej wieży.

Tegoroczne Nocne Teatralia Strachy zostały tak zaaranżowane, by uczestnicy festiwalu zwrócili uwagę na piękno krośnieńskiej starówki. Tym samym świetnie podkreśliły walory turystyczne miasta, zachęcając przyjezdnych do powrotu w to miejsce za jakiś czas.

Anna Petynia, Teatralia Rzeszów
Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 178/2016

(źródło)

PRZYJDŹ W NOCY DO TEATRU. STRACHY CZEKAJĄ

4. nocne teatralia strachy
Naszym marzeniem jest, by Nocne Teatralia Strachy z biegiem lat stały się jednym z ważniejszych festiwali teatrów alternatywnych w Polsce, ale przede wszystkim by coraz więcej krośnian pokochało teatr. Nocne Teatralia są skierowane do tych, którzy chcą dowiedzieć się więcej o teatrze. To okazja po poznania wielu gatunków, rozmowy z aktorami, ale też możliwość spędzenia wieczoru w ciekawy sposób.

Chcą sprawić, by krośnianie pokochali teatr i pokazać różne jego oblicza. A te najlepiej widać w nocy i z bliska. Teatr s.tr.a.c.h. zaprasza na czwarte Międzynarodowe Nocne Teatralia Strachy (8-9.09).

Nocne Teatralia Strachy powstały z inicjatywy młodzieżowego Teatru s.tr.a.c.h., działającego przy Regionalnym Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie. To grupa ludzi, głównie studentów, którzy poprzez teatr spełniają swoje marzenia. Teatr jest ich pasją.

Teatralia już po raz czwarty odbędą się na deskach sceny RCKP. Charakterystyczne dla tej imprezy jest to, że spektakle trwają do północy, a rozmowy o teatrze nawet do godzin rannych. - Wieczorem więcej osób może przyjść do teatru, bo Nocne Teatralia nie są tylko dla ludzi młodych. Nocna pora nadaje też temu festiwalowi odpowiedni klimat – mówi Paweł Wrona z Teatru s.tr.a.c.h.

Przygotowując każdą edycję Nocnych Teatraliów, organizatorzy wybierają spektakle zaprezentowane w ciągu ostatniego roku w różnych zakątkach Polski. Kwalifikują je też na podstawie nadesłanych zgłoszeń. - Kierujemy się tym, by zainteresować widza nie tylko opowiedzianą historią, lecz również techniką i rodzajem teatru – wyjaśnia Paweł Wrona. W tym roku widzowie będą mieli okazję zobaczyć spektakl dramatyczny, pantomimę, teatr lalek, cieni czy figur.

Do IV edycji Nocnych Teatraliów Strachy zakwalifikowano Teatr Pierwszego Kontaktu z Lublina, Teatr Nikoli z Krakowa, Teatr Terminus A Quo z Nowej Soli oraz studentów PWST Wrocław. Gościem tegorocznej edycji będzie włoski artysta Bruno Freddi wraz z teatrem.

Nie może też zabraknąć występu Teatru s.tr.a.c.h. Teatr ten co roku podczas wakacji organizuje warsztaty dla młodzieży, przygotowując performance, spektakle, które znajdują swój finał właśnie podczas Teatraliów. - Nigdy nie widziałem w Krośnie teatru cieni, dlatego tym razem wraz z grupą warsztatową Zlepione Ciała przeniesiemy widza w magiczną krainę cieni. Chcemy pokazać piękne obrazy z dłoni, historię życia od poczęcia do śmierci – zapowiada.

Jak podkreślają organizatorzy, głównym celem Nocnych Teatraliów nie jest maraton spektakli, a spotkanie, o które coraz trudniej w teatrze. - Przyjęliśmy pewną zasadę - widz powinien znajdować się jak najbliżej aktora, z tego też powodu montujemy widownię na scenie, dbając o kameralność każdego spektaklu – podkreśla Paweł Wrona.

W związku z tym, że zainteresowanie festiwalem rośnie z edycji na edycję, zastanawiano się nawet nad udostępnieniem dużej widowni, jednak zrezygnowano z tego pomysłu, bo przeczyłby głównej idei tego wydarzenia. - Wtedy Teatralia straciłyby swój klimat, bo najlepiej gdy widz jest razem z aktorem na scenie – tłumaczą organizatorzy.

Jest jeszcze coś, czego nie spotyka się na innych festiwalach - animacje w przerwach między spektaklami. Każdy występujący na deskach sceny teatr ma obowiązek w trakcie jednej przerwy zająć publiczność – to niespodzianka w formie happeningu, performance'u czy etiudy. Chodzi o to, aby widz podczas całego festiwalu nie miał chwili na nudę, ani na zbyt długi odpoczynek od doznań scenicznych.

- Naszym marzeniem jest, by Nocne Teatralia Strachy z biegiem lat stały się jednym z ważniejszych festiwali teatrów alternatywnych w Polsce, ale przede wszystkim by coraz więcej krośnian pokochało teatr – mówi Paweł Wrona. - Nocne Teatralia są skierowane do tych, którzy chcą dowiedzieć się więcej o teatrze. To okazja po poznania wielu gatunków, rozmowy z aktorami, ale też możliwość spędzenia wieczoru w ciekawy sposób.

Motto tegorocznej edycji to słowa Konstantego Stanisławskiego: "Należy kochać teatr w sobie, a nie siebie w teatrze."

(źródło)

STRACH ZAWŁADNIE SCENĄ. RUSZAJĄ NOCNE TEATRALIA

6. nocne teatralia strachy
Tradycyjnie już pomiędzy spektaklami zapraszamy do festiwalowej kawiarenki na kawę, herbatę, domowe ciasto oraz happeningi przygotowane przez teatry. Forma animacji publiczności podczas przerw jest unikatowa w skali festiwali ogólnopolskich, sprawia, że widz raz wciągnięty w wir teatralnych doznań, pozostaje w nim aż do końca, nie czując chwili znużenia w oczekiwaniu na kolejny spektakl.

Teatr s.tr.a.c.h. oraz Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie zapraszają na 6. edycję festiwalu Nocne Teatralia Strachy. To przede wszystkim przegląd teatru alternatywnego – organizatorzy świadomie zrezygnowali z formy konkursu, stawiając na spotkanie, wymianę doświadczeń i wspólne, trwające do rana, rozmowy o teatrze.

VI Nocne Teatralia "Strachy" ruszają w piątek, potrwają do soboty (6–7.09). Dobrym duchem tegorocznej edycji festiwalu jest Witkacy - postać barwna, kontrowersyjna i nieprzenikniona jak jego twórczość.

W piątek (6.09) Teatr Figur z Krakowa zaprezentuje spektakl "Mglisty Billy", który powstał na podstawie komiksu Guillaume’a Bianco. Zrealizowany jest w technice teatru cieni z użyciem płaskich lalek. W groteskowej formie, z dużą dawką czarnego humoru, reżyser bardzo serio podejmuje temat radzenia sobie ze śmiercią.

Potem "Modlitwa" w wykonaniu Teatru Terminus A Quo z Nowej Soli. Ostrze autorskiego spektaklu wymierzone jest w przywódcę stanu wojennego – Wojciecha Jaruzelskiego.

Po spektaklach pierwsza odsłona życia i twórczości Stanisława Ignacego Witkiewicza. Organizatorzy zapraszają na projekcję filmu „Tumor Witkacego” Wytwórni Filmów Oświatowych w Łodzi. To dokumentalna rekonstrukcja życia i twórczości kontrowersyjnego, niejednoznacznego i nieodgadnionego Witkacego. Film ten został wyprodukowany z okazji setnej rocznicy urodzin artysty.

Sobota przyniesie kolejną dawkę teatru i strachu. O 18:30 "Grosse Aktion" w wykonaniu Teatru Ecce Homo z Kielc. Spektakl ten powstał na podstawie jednej z najgłośniejszych i najbardziej kontrowersyjnych książek ostatnich lat - powieści „Łaskawe” amerykańskiego pisarza Jonathana Littella.

Potem nastąpi wykład „Per-wersje Witkacego”. Być może uda się odpowiedzieć na pytania: Dlaczego Witkacy nie chodził do szkoły? W jakim celu wyjechał aż na Tropiki? Dlaczego trzymał w biurku niedopałek papierosa Piłsudskiego? Dlaczego społeczeństwo nazywał „baranami”, a kobiety „demonami”?

O 20:30 zaplanowano "Konwent – spotkanie tematyczne" Teatru na Chwilę z Gryfina. Przedstawiony w groteskowy sposób temat dotyczący wzorów zachowań ma zachęcić widza do refleksji nad świadomym uczestnictwem w kulturze. Ostatni spektakl "Jak się kochają ludzie pierwotni" przedstawi Grupa Teatralna Xaoc z Lublina.

- Tradycyjnie już pomiędzy spektaklami zapraszamy do festiwalowej kawiarenki na kawę, herbatę, domowe ciasto oraz happeningi przygotowane przez teatry. Forma animacji publiczności podczas przerw jest unikatowa w skali festiwali ogólnopolskich, sprawia, że widz raz wciągnięty w wir teatralnych doznań, pozostaje w nim aż do końca, nie czując chwili znużenia w oczekiwaniu na kolejny spektakl - mówi Paweł Wrona z Teatru s.tr.a.c.h.

Organizatorzy starają się rozbudowywać festiwal, by nie był nastawiony wyłącznie na prezentacje spektakli teatralnych. Tegoroczny cykl wystawowy: „Kury” Marty Krajewskiej oraz „Sztuka Plakatu – warsztaty grafiki” będą kolejną propozycją spędzenia wolnego czasu w kawiarence teatralnej. Całość festiwalu zwieńczy koncert polsko-kazachskiego zespołu Angela Gaber Trio w Klubokawiarni Ferment (ul. Portiusa 4).

Podczas Nocnych Teatraliów Strachy rozlosowanych zostanie prawie 200 książek, albumów i magazynów przekazanych przez wydawnictwa. - W ten sposób chcemy promować ideę czytania książek, która niestety z biegiem lat odchodzi do lamusa. Mając na uwadze wartość i rangę dzieł literackich w teatrze uważamy, że festiwal teatralny jest miejscem właściwym, by pochylić się nad tym problemem i przekonać mieszkańców Krosna, że czytać warto - podkreśla Paweł Wrona.

Dzień przed Nocnymi Teatraliami Strachy, Teatr s.tr.a.c.h. przygotował wydarzenie skierowane do najmłodszych odbiorców kultury – Małe Teatralia Strachy. Jego głównym celem jest propagowanie sztuki poprzez teatr. Przed południem dzieci w wieku 5-12 lat mają szansę obejrzeć spektakl „Stragan z bajkami” w reż. Szczepana Szczykno.

Wieczorem coś dla nieco starszych dzieci, ich rodziców oraz wszystkich wychowawców, tudzież nauczycieli – wspólnie z grupą "Baśnie Właśnie" z Poznania odbędzie się podróż w poszukiwania baśni. Odbędzie się również wykład Izabeli Kotlarskiej „Jak to z baśnią bywało”.

- Niecodzienna to rzecz spotkać bajarkę, czy bajarza. W dobie Internetu, coraz mniej jest osób potrafiących w ciekawy sposób opowiadać baśnie, tak jak dawniej czynili to bajarze i gawędziarze. A szkoda, bo baśnie nie są historyjkami dla małych dzieci, ale niosą w sobie mądrości ludowe i życiowe prawdy, aktualne po dziś dzień. Spotkanie z bajarzami przeniesie nas do świata, który nie pędził jak dziś, lecz do miejsc, gdzie żyło się wolniej, spokojniej. Będzie to mała podróż do czasu dzieciństwa - zachęca Paweł Wrona.

(źródło)

STRACHY ZAWŁADNĄ RYNKIEM. WYSTĄPI "KEMPA"

9. nocne teatralia strachy
Zupełnie opuścili tradycyjną scenę w RCKP, przenieśli się do rynku, nawet w miejsca niewiele mające wspólnego z teatrem: do kawiarni, wieży, a nawet księgarni. To tam będzie można obejrzeć wszystko to, co przygotowano na tegoroczną edycję Nocnych Teatraliów Strachy (8-10.09). Wystąpi m.in. Michał Kempa - stand-uper znany ze współpracy z Kubą Wojewódzkim.

Zupełnie opuścili tradycyjną scenę w RCKP, przenieśli się do rynku, nawet w miejsca niewiele mające wspólnego z teatrem: do kawiarni, wieży, a nawet księgarni. To tam będzie można obejrzeć wszystko to, co przygotowano na tegoroczną edycję Nocnych Teatraliów Strachy (8-10.09). Wystąpi m.in. Michał Kempa - stand-uper znany ze współpracy z Kubą Wojewódzkim.

Będzie to już 9. edycja Nocnych Teatraliów Strachy - festiwalu, który od samego początku, zgodnie z założeniem organizatorów, jest przestrzenią swobodnego przepływu sztuki pomiędzy twórcami i publicznością, miejscem konfrontacji myśli z żywą materią ludzką.

Z owym miejscem twórcy festiwalu wciąż eksperymentują. Już w ubiegłym roku część spektakli odbyło się nie w pięknej sali w Regionalnym Centrum Kultur Pogranicza, a w rynku - w miejscach, z których część z teatrem dotąd niewiele miała wspólnego. Tym razem organizatorzy poszli jeszcze krok dalej.

- W tym roku wszystkie trzy dni festiwalu odbędą się na rynku. Chcemy, żeby krośnianie przekonali się, że warto tam przychodzić. Zapraszamy tym bardziej, że tej przestrzeni, na której można grać spektakle, gdzie mogą odbywać się koncerty, wystawy i warsztaty jest mnóstwo - twierdzi Paweł Wrona z Teatru s.tr.a.c.h., kierownik artystyczny Strachów.

I tak właśnie tegoroczna edycja zawita do wieży farnej, antykwariatu i księgarni Zbigniewa Oprządka, do Klubokawiarni Ferment, Michel Cafe, Piwnicy PodCieniami, na samą płytę rynku, a nawet do Cechu Rzemiosł Rożnych. - Jeszcze do ubiegłego roku nie wiedzieliśmy, że jest tam salka teatralna. Opuszczona, przeurocza, mieszcząca około stu osób sala teatralna z balkonem. I jest w samym rynku! Bardzo nas cieszy, że coraz więcej instytucji i lokali na rynku włącza się w ten festiwal. Chcemy, żeby rynek tętnił życiem - podkreśla Paweł Wrona.

Jak co roku, w trakcie dni festiwalowych przeplatać się będą ze sobą wszelakie gatunki sztuki. Festiwal otworzą wernisaże fotografii (8.09): Anny Jakubus, Wojciecha Wójcika i Karoliny Janowskiej. Tuż po nich fireshow na krośnieńskim rynku w wykonaniu Teatru s.tr.a.c.h. i przyjaciół. Pierwszy dzień zamkną pokazy filmów krótkometrażowych.

W piątek w Cechu Rzemiosł Różnych spektakl "Koniec" w wykonaniu Teatru KOD z Dębna. Tego samego dnia przedstawienie "Ukryte" w wykonaniu Teatru Usta Usta Republika z Poznania. To wydarzenie szczególnie polecane przez organizatorów: - To spektakl na temat osób niewidomych, odbywa się w całkowitej ciemności, aktorzy grają z noktowizorami. Widz leżąc na leżaku, wyłącza zmysł wzroku, a pozostałe mu się wyostrzają. Przez godzinę spektaklu widz może choć trochę odczuć jak funkcjonuje i jak odbiera rzeczywistość osoba niewidoma.

Spektakl odbędzie się w Piwnicy PodCieniami. To jeden z nielicznych biletowanych. Widownia zmieści zaledwie 30 osób, więc przedstawienie tego dnia będzie zagrane dwukrotnie.

Co jeszcze? Widzowie obejrzą na rynku film w reż. Agnieszki Holland "Aktorzy prowincjonalni". A potem prawdziwy hit tegorocznych Strachów: "Niepewne sytuacje" w wykonaniu Klubu Komediowego. Kto go tworzy? - Przyjadą dwaj stand-uperzy: Michał Kempa, który występuje w "Szkle kontaktowym" i u Kuby Wojewódzkiego oraz Wojciech Fiedorczuk - zdradza Paweł Wrona.

Klub Komediowy to pierwsze i jedyne takie miejsce w Polsce. Codziennie grają spektakle, które są różnymi formami komedii na żywo. Prezentuje formaty i spektakle, które są ich oryginalnymi produkcjami. Starają się pokazywać to, co najciekawsze w niezależnej komedii, eksperymentują, współpracują z muzykami, pisarzami i aktorami. Charakterem klub ma nawiązywać do rodzimych tradycji (m.in. Kabaretu Starszych Panów, STS-u, Piwnicy pod Baranami) w połączeniu z atmosferą popularnych za oceanem Comedy Clubs.

Ciekawostką po raz pierwszy wprowadzoną do festiwalu będą warsztaty kuchni wegańskiej z udziałem znanej blogerki prowadzącej blog Wegan Nerd (sobota, Ferment). To blog w stu procentach roślinny - taki, w którym nie znajdziecie przepisów z mięsem, rybami, nabiałem i innymi produktami odzwierzęcymi.

Potem kolejne propozycje, różne w swym charakterze: spektakl "Las" w wykonaniu aktorów teatru Psychoteatr, koncert akustyczny - Kay Bogusz, Milonga na podcieniach oraz Silent Disco na zakończenie Strachów.

(źródło)


TEATR, JOJO I SILENT DISCO. STRACHY PO RAZ SIÓDMY.

7. nocne teatralia strachy
"Strachy" to przede wszystkim święto teatru. W tym roku patronuje mu Józef Szajna, który mawiał, że „sztuka jest ryzykiem artysty”. - To właśnie te słowa stały się myślą przewodnią festiwalu, w ramach którego przybliżymy zresztą sylwetkę naszego patrona. Krośnianie będą mogli poznać świat Józefa Szajny poprzez projekcje dwóch filmów: „Sztuka w niewoli” oraz „Człowiek zaniedbuje siebie”.

Spektakle, wystawy, prezentacje filmów, bookcrossing, koncert akordeonowy, pokaz tanga argentyńskiego, a nawet silent disco. Program siódmej edycji festiwalu Nocnych Teatraliów Strachy jest wyjątkowo bogaty. Dwudniowa impreza rozpoczyna się w najbliższy piątek.

Międzynarodowy Festiwal Nocnych Teatraliów "Strachy" to jedna z najważniejszych imprez kulturalnych w Krośnie. Organizowany jest od siedmiu lat przez Stowarzyszenie Teatr s.tr.a.c.h. oraz Regionalne Centrum Kultur Pogranicza. W tym roku teatralia odbędą się w dniach 5-6 września.

Program tegorocznej edycji przygotowany został tak, aby zachęcić jak największą liczbę mieszkańców do wyjścia z domu i wzięcia udziału w festiwalowych wydarzeniach.

"Strachy" to przede wszystkim święto teatru. W tym roku patronuje mu Józef Szajna, który mawiał, że „sztuka jest ryzykiem artysty”. - To właśnie te słowa stały się myślą przewodnią festiwalu, w ramach którego przybliżymy zresztą sylwetkę naszego patrona. Krośnianie będą mogli poznać świat Józefa Szajny poprzez projekcje dwóch filmów: „Sztuka w niewoli” oraz „Człowiek zaniedbuje siebie” - zapowiada Paweł Wrona, kierownik artystyczny imprezy.

Wrona podkreśla, że festiwal ma formę przeglądu, co wyklucza rywalizację pomiędzy zespołami biorącymi w nim udział, a teatralne zmagania są wyłącznie formą spotkania i wymiany doświadczeń. Widzowie będą mogli wypowiedzieć się na temat obejrzanych przedstawień poprzez wrzucenie karteczki z opinią do specjalnej skrzynki umieszczonej w festiwalowej kawiarence. - Dla przyjeżdżających teatrów to właśnie wrażenia widzów, ich uśmiechy na twarzy, zamyślenie i satysfakcja są najważniejsze – zapewnia kierownik artystyczny.

Festiwal otworzy premiera filmu pt. "Roszada" w reżyserii Jakuba Sawickiego. Obraz opowiada o tym, jak dzięki zapałowi, energii i pomysłowości organizatorów, wolontariuszy oraz osób wspierających imprezę, tworzone są krośnieńskie teatralia.

W piątek (5.09) na krośnieńskiej scenie wystąpią Teatr Ecce Homo z Kielc oraz gość ze Słowacji – Divadlo Kontra. Pierwszy dzień festiwalu zakończy premiera spektaklu pt. "Poker Swing", w wykonaniu grupy warsztatowej Teatru s.tr.a.c.h. z Krosna. - Mogę zapewnić, że piątkowe zakończenie będzie ogniste, nie tylko ze względu na scenerię przedstawienia, karcianą magię i pokerowe zmagania, ale przede wszystkim dzięki technice teatru ognia. To show po prostu rozgrzeje widzów do czerwoności – zdradza Paweł Wrona.

Natomiast w sobotę (6.09) organizatorzy będą chcieli zachęcić widzów, aby podjęli z nimi ryzyko i dali się ponieść teatralnemu wirowi. W ramach wydarzenia „Emerytura równa się Kultura” zaprezentowany zostanie najnowszy spektakl Teatru Nikoli z Krakowa, po którym aktorzy opowiedzą o możliwościach działania osób w wieku emerytalnym i korzyściach płynących z tej aktywności. Z kolei Teatr Jednego Wiersza z Opola przygotował trzy jednoaktówki, przedzielone kwadransowymi antraktami. Zakończenie festiwalu należeć będzie do Teatru Improwizacji Afront z Warszawy.

W przerwach pomiędzy kolejnymi przedstawieniami widzowie tradycyjnie liczyć mogą na animacje zespołów teatralnych.

Spektakle stworzone zostały w różnych technikach teatralnych: pantomima, teatr lalek, teatr dramatyczny, improwizacja teatralna, monodram, teatr ognia. - To nie przypadek – wyjaśnia Wrona – Naszym głównym celem jest zaprezentowanie krośnianom możliwości teatru alternatywnego, bogactwa środków i tematów poruszanych przez aktorów.

Podczas tegorocznych teatraliów po raz pierwszy wręczona zostanie nagroda "Zasłużony dla Teatru Alternatywnego". Jej pomysłodawcą jest Stowarzyszenie Teatr s.tr.a.c.h., które liczy, że podobne wyróżnienie przyznawane będzie w każdej kolejnej edycji festiwalu.

Program imprezy uzupełniają wydarzenia kulturalno-artystyczne. W piątek odbędą się wernisaże dwóch wystaw: "Non Camera" Jana Gieracha (studenta Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu) i "ScenoPanaceum" Karoliny Szelc (studentki Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu). - Prace, które zobaczyć będzie można w hallu RCKP, stanowią osobiste przemyślenia autorów nad ulotnością uczuć bądź efekt ich pracy nad scenografią do spektakli i filmów – opisuje charakter ekspozycji Paweł Wrona.

„Oczytani – Regałowa Rewolucja” to z kolei piątkowa propozycja dla miłośników książek. Jest to autorski projekt Stowarzyszenia Teatr s.tr.a.c.h. - W ubiegłym roku podarowaliśmy mieszkańcom Krosna blisko 300 książek – mówi z dumą Wrona – Chcemy to kontynuować. Tym razem wspólnie podarujemy nowe życie przeczytanym książkom poprzez bookcrossing, czyli wymianę książek przeczytanych na inne, używane lub nowe. Wymianę książek umożliwi Regał Książkowy Oczytanych. Jego otwarcie nastąpi 5 września (dostępny będzie dla krośnian przez cały rok).

W festiwalowym rozkładzie jazdy znalazły się także: pełen namiętności, rywalizacji i nostalgii pokaz tanga argentyńskiego; koncert Crazy Accordion Trio (zespołu nadającego nowe znaczenie muzyczne akordeonom) oraz pokaz mistrza Europy w jojo Grzegorza „Plamek” Wójcika.

Nowością, nie tylko w ramach teatraliów, ale w ogóle w Krośnie, będzie piątkowe Silent Disco – bezgłośna impreza, której uczestnicy zakładają na uszy słuchawki i tańczą w rytm sączących się przez nie dźwięków. Tańczyć będzie można na parkiecie w ogródku Klubokawiarni Ferment, wybierając spośród trzech dostępnych kanałów muzycznych.

Warto podkreślić, że większość wydarzeń w ramach festiwalu jest bezpłatna.

Paweł Wrona zachęca mieszkańców Krosna do udziału w Teatraliach: - Festiwal jest wspaniałą okazją do spotkania krośnian ze sztuką oraz szansą na znalezienie odpowiedzi na pytanie, czym ona obecnie jest i jaka jest rola artysty we współczesnym świecie.

(źródło)